piątek, 30 sierpnia 2013

PAMIĘĆ BUDUJE ŚWIADOMOŚĆ

 ZBLIŻA SIĘ KOLEJNA ROCZNICA WYBUCHU II WOJNY ŚWIATOWEJ



    Chociaż od wybuchu drugiej wojny światowej minęło już wiele lat, wydarzenie to nadal budzi wiele emocji. Tym bardziej, że im mniej żyje osób, które pamiętają tamte czasy, tym więcej pojawia się prób – jeżeli nie fałszowania – to przynajmniej wybielania jej sprawców.

    Niepokojące jest to, że coraz częściej takie niedokładności zdarzają się państwowym instytucjom w Niemczech. W ostatnim czasie głośnym echem odbiło się dopuszczenie do nauki historii w gimnazjum podręcznika, który informował o polskich obozach zagłady, czy też wyprodukowanie filmu pt. Nasze matki, nasi ojcowie, który ukazał Armię Krajową jako organizację antysemicką, ziejącą nienawiścią do Żydów.

                                                             Smutny wrzesień 1939

    W obliczu takich praktyk obowiązkiem jest przy­pominać, że 1 września 1939 roku Niemcy pogwałci­ły wszystkie podpisane układy i napadły na Polskę. Trudna była również nasza lokalna historia, bowiem jak wspominają żołnierze z 21. Pułku Artylerii Lekkiej, którzy wycofywali się przez Bielsko, zostali oni na te­renie miasta ostrzelani przez lokalne bojówki faszy­stowskie tzw. V kolumny.

Przed samą wojną nie odczuwałam żadnych oznak wrogości czy też rezerwy od moich koleżanek, które były Niemkami. Razem pracowałyśmy, bawiły­śmy się, uczęszczałyśmy do klubu sportowego. Nie było różnic. Wszystko zmieniło się 3 września 1939 roku. Kiedy z 2 na 3 września wojska polskie opuści­ły Bielsko, następnego dnia około godziny 9 do miasta wkroczyli Niemcy. W jednym momencie – jak na roz­kaz – nie licząc jednej kamienicy żydowskiej na rogu, wszystkie pozostałe, które znajdowały się przy placu Żwirki i Wigury, pokryły się sztandarami ze swastyka­mi. Przystrojenie trwało może 5 minut.

Moje koleżanki w strojach niemieckich wybiegły na ulicę z plackami, kanapkami oraz czymś do picia i witały entuzjastycz­nie żołnierzy Wehrmachtu. Myśmy z mamą płakały, a następnego dnia wszystko się zmieniło. Moje ko­leżanki pozdrawiały mnie faszystowskim pozdrowie­niem – wspomina rodowita bielszczanka Anna, która miała wtedy 19 lat.

                                                              Obywatelstwo a narodowość

    Relacja pani Anny wyraźnie pokazuje, że spo­łeczeństwo Bielska było dobrze przygotowane na od­parcie wroga. Fakt takiego powitania, chociaż emo­cjonalnie wytłumaczalny, z punktu widzenia prawnego był zwykłą zdradą stanu. Oto jakby nie było, obywate­le Polski narodowości niemieckiej chlebem i solą wi­tają obce wojska, które najechały kraj, w którym ży­li i mieli pełnię praw.


    Jednak jak się okazuje i w tam­tym czasie zdarzali się ludzie, którzy potrafili iść pod prąd. Jedną z takich osób był Walter Jan König, który urodził się 25 czerwca 1903 roku w Bielsku.

    Pocho­dził z rodziny żydowskiej, jednak nie czuł się związa­ny z tą wspólnotą religijną i z tego powodu podjął de­cyzję o przejściu na katolicyzm. Jego rodzicami byli Jan i Berta z domu Schindler. Pomimo austriackich korzeni, jego rodzina zawsze sympatyzowała z Pola­kami. Z tego powodu, gdy w 1918 roku Bielsko weszło w skład nowo odrodzonej Rzeczpospolitej, przyjęli oni obywatelstwo polskie.



    Młody Walter zdobył w Bielsku wykształcenie ekonomiczne i po maturze wyjechał do Wiednia na studia. Aby tam studiować za darmo, musiał zrzec się obywatelstwa polskiego, gdyż Austria nie uzna­wała podwójnego obywatelstwa. W latach 1924-1928 na uniwersytecie w Wiedniu studiował ekonomię. Na uczelni opracował patent na wyrób: przedmiotów z mączki celuloidowej, mączki rogowej i podobnych mas plastycznych. Swój patent zgłosił 30 września 1925 r. do urzędu patentowego w Niemczech i tam je­go wynalazkowi udzielono ochrony 31 stycznia 1927 r. pod numerem 6900. Była to swoista rewolucja, gdyż inż. König opracował specjalną mieszankę, dzięki której można było wykonywać na przykład guziki ze specjalnej masy przypominającej dzisiejsze sztuczne tworzywa. W tamtych czasach guziki wykonywane by­ły z metalu, drewna lub też ze szkła i masy perłowej.

                                                                      Fabryka guzików

    Po powrocie do kraju rozpoczął starania o utwo­rzenie spółki, która została zarejestrowana w Cieszy­nie (P.III-87).

    Spółka Rogolith znalazła sobie siedzi­bę w Bielsku przy placu Ratuszowym 2 na I piętrze – obecnie jest to budynek pl. Ratuszowy nr 5, w którym działa Urząd Miejski w Bielsku-Białej, m.in. Urząd Sta­nu Cywilnego. Kilka lat temu budynek zajmował Bank Handlowy. Wcześniej urodzeni pamiętają, że w tym charakterystycznie oszklonym budynku – wzniesio­nym w 1922 r. – mieściła się fabryka sukna Fryderyka Tislowitza.

    Firma Rogolith zatrudniała ok. 60 osób. Przed­siębiorstwo miało charakter spółki z ograniczoną odpowiedzialnością. Do rejestru handlowego Sądu Okręgowego zostało wpisane 25 listopada 1930 r.


Funkcję dyrektora pełnił inż. Hugon Presser, za­stępców – Walter König i Maurycy Huppert, wszyscy z Bielska. Wysokość kapitału zakładowego wynosiła 379.370 zł.


Spółka została podzielona na 380 akcji po 100 złotych wartości każda. König w chwili powołania spółki miał 96 akcji.

    Pod koniec lat 30. XX w. Walter podjął stara­nia o przywrócenie mu obywatelstwa polskiego. Na­był ziemię w Hecznarowicach i złożył 11 lipca 1938 r. kwit opiewający na 700 złotych jako darowiznę na rzecz budowy domu gromadzkiego w tejże wsi, którą to darowiznę obiecał przekazać, gdy otrzyma decyzję o przyznaniu mu obywatelstwa.

    Młyny urzędnicze mieliły jednak bardzo wolno, z tego powodu König z początkiem 1939 roku przy­pomina o swojej prośbie i dołącza do niej zaświadcze­nie Zarządu Grupy Powstańców Śląskich w Bielsku, który – popierając jego pragnienie – napisał, że Walter przez szereg lat wspierał dobrowolnie polskie organi­zacje i towarzystwa społeczne, a spomiędzy innych fabrykantów najprzychylniej odnosi się do Związku Powstańców Śląskich. Zatrudnia u siebie niepodle­głościowców i daje im możliwie najlepsze warunki pra­cy i płacy. Wiele zalet obywatelskich wobec Państwa i wobec naszych członków szukających zatrudnienie powoduje Zarząd Grupy do wyjątkowego wyróżnienia go i poparcia w sprawie uzyskania polskiego obywa­telstwa. Również i dlatego, że powyżej wspomniany bierze sobie za żonę biedną panienkę z rodziny po­wstańczej i obydwoje ochotnie zobowiązali się prowa­dzić dom po polsku, a dzieci wychowywać na dobrych obywateli naszego państwa.

                          Obowiązkiem obywatela polskiego jest obrona ojczyzny...

    Bardzo trudnym, a zarazem ciekawym w życiu Königa, był rok 1939. Oto kiedy spora część mło­dych mieszkańców Bielska, obywateli polskich naro­dowości niemieckiej wyjeżdża do III Rzeszy, on po raz kolejny wznawia swoje prośby o przyznanie oby­watelstwa polskiego.


    Prawdziwy zaś hart i niebywa­łą postawę obywatelską wykazał 1 września 1939 r. W tym samym czasie, gdy jego koledzy z Bielska jako zwiadowcy prowadzili wojska Wehrmachtu, on wstę­puje do Wojska Polskiego i dzieli los żołnierza tułacza. Po kampanii wrześniowej ląduje na terenie ZSRR. Tam przybywa do niego żona Ksenia. Jego miłość do Polski i poczucie obowiązku nakazują mu walczyć. Nie udaje się mu wyjść z Rosji razem z żołnierzami gen. Andersa. Dlatego też, gdy formowane było nowe wojsko, natychmiast się zgłasza do niego i 7 listopada 1943 roku zostaje szeregowcem 5. brygady artylerii ciężkiej w Sielcach nad Oką.


    W charakterystyce służby czytamy: Brał udział w forsowaniu Buga, wyzwoleniu Lublina i Warszawy. 15 listopada 1944 roku został przyjęty do 11-tej samo­dzielnej komp. Kablowo-Tyczkowej przy Sztabie Armii, brał udział we wszystkich bojach tej jednostki od War­szawy przez Bydgoszcz, Kołobrzeg, przy forsowa­niu rzeki Odry, aż do rzeki Łaby. Tak samo w Artyle­rii, jak i w Łączności przy budowie linii telefonicznych na przedniej linii frontu wykazał dużo męstwa i od­wagi, wykonując sumiennie wszelkie rozkazy swych dowódców. Jako prawdziwy żołnierz, sławnej I-szej armii spełnił w zupełności swój obowiązek – wyzwo­lenie ojczyzny.


                                                      Ojczyzna nie zawsze jest wdzięczna

    Jak się jednak okazało, nowa ojczyzna nie od­płaciła mu się tym samym. Kiedy po zdemobilizowaniu 22 września 1945 r. powrócił do Bielska, okazało się, że nie ma tu czego szukać, bowiem przypomniano sobie, że nie ma on formalnie... obywatelstwa polskie­go. Dodatkowo jego sprawa stała się kłopotliwa, kiedy ten weteran wojenny po raz kolejny wystąpił o obywa­telstwo polskie. To, co powinno być czystą formalno­ścią – bowiem swoim życiem udowodnił, która ojczy­znę umiłował – stało się sprawą niezwykle skompliko­waną, gdyż Walter König był postrzegany jako powra­cający fabrykant.


    Na nic zdały się jego zapewnienia, że nie chce zwrotu fabryki, a jedynie chce w niej pracować. Władze dawały mu wyraźnie odczuć, że powinien nie robić wszystkim kłopotu i... wyjechać tam, gdzie jego miejsce, czyli do Niemiec!


    Niezrażony tym wszystkim König postanowił, że przeczeka ten trudny powojenny czas i gdy wszyst­ko się unormuje, to i jego życie wróci do normy. Tym bardziej, że priorytetem dla niego było wówczas spro­wadzenie żony z ZSRR. Sytuacja była bardzo trudna, bowiem władze sowieckie bardzo niechętnie wypusz­czały ludzi z bolszewickiego raju. Tu jednak, dzięki swojej przeszłości frontowej i przynależności do jedy­nie słusznej armii polskiej, Mieczysław Dwornik, kie­rownik oddziału Urzędu Repatriacyjnego w Bielsku popiera jego starania i wysyła specjalne pismo do am­basady polskiej w Moskwie.


    Żona wraz z urodzonym tam dzieckiem Micha­łem wróciła w 1946 r. Rok później 21 maja 1947 r. za­rząd miejski w Bielsku wezwał Waltera Königa do sta­wienia się celem odebrania upragnionego obywatel­stwa polskiego.
    Od tego momentu powinno być łatwiej. Zamiast jednak świętowania pojawiła się szara rzeczywistość stalinowskich lat. König, jako element niepewny, zała­puje się na magazyniera w składzie budowlanym. Tam jest poddawany inwigilacji, a nawet zostaje niesłusz­nie aresztowany. Pomimo tych wszystkich trudności i szykan otrzymanych od swojej ojczyzny, postanowił swoim życiem udowodnić wierność do końca, a kres jego życia nastąpił w 1966 roku.

                                                        Aby wybaczyć, trzeba pamiętać...

Dzisiaj, po latach, warto przypomnieć sobie po­stać Waltera Königa, gdyż jest przykładem człowieka, który swój honor i umiłowanie ojczyzny cenił wyżej niż codzienny pragmatyzm. W tym czasie, gdy nikt od nie­go nie żądał ofiary i gdy większość przyjęła postawę zachowawczą, on poszedł walczyć w imię obrony oj­czyzny, której nawet nie był obywatelem. Jest to tym bardziej znaczące, że inni, formalnie posiadający oby­watelstwo polskie, masowo wyszli witać armię nie­miecką, a część z nich jako V kolumna ostrzeliwała wycofujące się wojska polskie.


    Warto o tym pamiętać, gdyż coraz więcej po­jawia się tzw. alternatywnych przedstawień historii, z których być może już niebawem dowiemy się, że II wojnę światową to myśmy wywołali...

Sprawy gospodarcze sierpień 1912 cz. 3.


    Dużym echem w regionie odbiła się licytacja polskiej mleczarni w Bielsku. Jedyna polska fabryka w Bielsku  przeszła w ręce niemieckie- alarmował „Dziennik Cieszyński” i przypominał:  Dnia 10. lipca odbyła się w sądzie powiatowym publiczna 11- cytacya „Bialsko-bielskiej Mleczarni”,  będącej wspólną własnością początkowo trzech, obecnie dwóch Polaków z okolicy Katowic, p. Seweryna, i p. Dudka. Mleczarnia istniała w Bielsku dwa lata i jako jedyna tego rodzaju fabryka w tych stronach nie miała konkurencyi. Mleczarnia parowa była urządzona na sposób nowożytny i miała wszelkie warunki rozwoju, gdyby nie fatalny skład spółki, zwłaszcza trzeciego spólnika. Całą fabrykę z mieszkalną kamienicą, stajniami, końmi i sześcioma sklepami w Bielsku i Białej Kupił na licytacyi „Land wirtschaftlicher Verein” w Bielsku za 90  tysięcy koron, gdy znawcy oceniają ten  majątek na minimum 200.000 koron. Niemcy  formalnie zmówili się przy licytacyi, żeby sobie nie przeszkadzać i nabyli majątek mniej niż za pół darmo. Z Polaków do ostatniej chwili nikt o licytacyi nie wiedział, bo sąd powiatowy ogłosił tylko w pismach  niemieckich edykt licytacyjny, a pism tych  ludność polska nie czyta. Z tego powodu ze sprzedaży uzyskano na pokrycie długów kwotę o 30.000 K mniejszą niż potrzeba i tę resztę, muszą dołożyć właściciele z resztek swego majątku na Górnym Śląsku.
   

W sierpniu nastąpiło przekształcenie starego związku zawodowego polskich robotników w Bielsku. Dnia 25. b. m. odbyło się w Domu Polskim walne celem zmiany dotychczasowego statutu. Zgromadzenie było wcale liczne, obradom przewodniczył Prezes p. Urbańczyk. Odnowiony związek  odtąd będzie nosił nazwę: „Polskie zjednoczenie  zawodowe dla chrześcijańskiech robotników, rzemieślników i robotnic” w Bielsku.
Dnia 29. lipca odbyło się w restauracji p. Moleckiego półroczne zgromadzenie cechu szewskiego pod przewodnictwem p. Opa1ińskiego. Po załatwieniu spraw cechowych przedstawił zgromadzonym prof.  Sierakowski korzyści z organizowania spółek rękodzielniczych, a głównie szewskich spółek surowcowych.
Dużo o stosunkach społecznych na terenie dwu miasta mówi następna relacja prasowa pt. Z czarnej doli robotnika. Jak krzyczącą potrzebą, jest ubezpieczenie społeczne robotników, świadczą codzienne fakta skrajnej nędzy, w jakiej pozostają starzy, schorowani robotnicy, wyrzuceni z fabryk na bruk. Dla illustracyi przytoczymy tylko jeden: Robotnik, nazwiskiem Polak, pracował w  fabryce Strzygowskiego, znanego hakatysty w Leszczynach z małemi przerwami lat 50.
Tak długo ciągnął jarzmo pracy, dopóki nie upadł pod niem z wyczerpania. Niedawno schorzały opuścił fabrykę po 50 latach pracy, a fabrykant dał mu na pożegnanie za nagrodę — piękne świadectwo z uznaniem jego wierności i długoletniej rzetelnej pracy i jedną koronę tygodniowo pensyi. To piękne świadectwo i ta korona tygodniowo, t. j. 14 halerzy dziennie, wystarcza zupełnie dla głodnego starca-kaleki, aby wybrał się na drugi świat. — Krwawa ironia losu.

Gazety odnotowały w Straconce licytację majątku Tomasza Hoffmana.
Jak również informowały, że Strejk w fabryce Graubnera wybuchł w apreturze przed paru dniami z powodu wydalenia jednego zorganizowanego robotnika przez fabrykanta. Strajk u Graubnera zakończony  zwycięstwem dzięki zabiegom sekretarza „Polskiego zjednoczenia zawodowego”, p. Biechowiaka. Robotnicy zdobyli bardzo poważne ustępstwa a bez wielkich krzyków i „donnerkeilowskich wyzwisk”. Także i w innych paru fabrykach załatwiło
„Polskie zjednoczenie zawodowe” zatargi z fabrykantami na korzyść robotników.
 Dnia 8 bm. odbyło się walne zebranie cichej spółki krawieckiej, prowadzącej od czterech miesięcy wspólne zakupy dodatków krawieckich. Czas bardzo krótkiej działalności, a jednak wykazał cała karność takiej organizacyi  rękodzielniczej.(...) Towary spółki były dotychczas umieszczone
w sklepie i pod kontrolą p. Woje. Kołodzieja, który tę czynność spełniał bezinteresownie. Na przyszłość sklep spółki będzie się mieścił we
własnym lokalu; wynajętym w domu p. Woje. Kołodzieja przy ul. Głównej. Członków liczy dotychczas spółka około 40; udział najniższy wynosi 25 koron. Sprawozdanie za czas czteromiesięczny wykazuje 2699 K 61 h majątku a 435 K
97 li czystego zysku po strąceniu wydatków na administracyę. Na udziały złożono 1169 koron. Gdyby wszyscy krawcy solidarnie poparli ten związek organizacyi gospodarczej, to w krótkim czasie niożnaby dojść do poważnych rezultatów i obecna spółkę surowcowa dodatków rozszerzyć i ma sprzedaż wszelkich materyałów krawieckich.(...).

W tym też czasie kierownictwo Krakowskiego Towarzystwa wzajemnych ubezpieczeń w Bielsku mieszczącego się w  Bielsku przy ul. Kolejowej 1. 17. objął dobrze znany okolicznemu włościaństwu p. Julian Rudawski z Białej.

czwartek, 29 sierpnia 2013

Sprawy gospodarcze sierpień 1912 cz. 2

    Podobne emocje budził i przebieg innej nowej linii kolejowej Łodygowice-Buczkowice. Do tej pory jej bieg był niekwestionowany. Teraz jednak była ona poddawana pod wątpliwość, gdyż była popierana przez ludzi śp. księdza Stojałowskiego, a teraz PSL chciało wejść na ten teren i zaczęło mącić.



    Z pośród mniej lub bardziej uzasadnionych argumentów warto przytoczyć ten: Budowy kolei z Łodygowic do Buczkowic życzy sobie tylko kilku fabrykantów łodygowickich i buczkowickich, którzy zrobiliby na niej interesy, zupełnie się różniące od interesów ludności tubyl­czej. Życzy sobie jej dalej kilku osobników, przez których nieużytki tor kolejowy jest projektowany. Ludność zaś włościańska i robotnicy z Rybarzowic, Buczkowic, Godzieszki, Szczyrku, Borów, Mesznej, Wilkowic i Bystrej nie miałaby z kolei żadnej korzyści, to też wprost jej nie chce.(...)
Przyczyny, że ludność wymienionych gmin przeciwną jest projektowanej budowie kolei, są następujące(...)
3)  Bilet z Wilkowic do Bielska-Białej kosztu­je 30 halerzy, a z Łodygowic do Bielska 50 hal. Jeśliby zatem kto z Buczkowic lub z innych gmin chciał jechać koleją wedle projektu obecnego do Białej-Bielska, to musiałby opłacić osobno  bilet z Buczkowic do Łodygo wic, a potem bilet, jak do­tąd za 50 hal; gdy tymczasem jadąc koleją, we­dle projektu, którego sobie lud życzy, (to jest Buczkowice-Wilkowice) będzie bilet z Buczkowic do Bielska nie kosztował więcej, jak 50 hal.;
4)  Z projektu  „Wilkowice –Buczkowice” zy­skają olbrzymio gminy Wilkowice i Bystra które już dzisiaj są miejscami klimatycznemi, odwiedzanemi   przez   tysiące wycieczkowców i letników. Nasze górzyste ustronia szczyrkowskie wiele większą  frekwencją zwiedzających cieszyć  się będą.
5)  Wszyscy wiedzą bardzo dobrze, że skoro raz kolej z Łodygowic do  Szczyrku zbudowaną zostanie, to mimo, że ludność odnośnych gmin z tej kolei woale korzystać nie będzie, rząd nie zezwoli ani za 100 lat na  wybudowanie połączenia  kole­jowego z Wilkowic do Buczkowic.

Do tej inicjatywy PSL przyłączył się „Dziennik Cieszyński” który przekonywał:
Ludność miejscowa okręgu bialskiego z gmin: Wilkowice. Bystra Polska i Niemiecka. Bór Wilkowski, Bór Łodygowski, Meszna, Buczkowice, Godzieszki, Szczyrk, Salmopol. dawno już odczuwa potrzebę połączenia  kolejowego Bielsko-Wilkowice-Buczkowice. Sprawa to wielkiej wagi a to dlatego, że może zagwarantować podniesienie się materyalne  poszczególnych gmin. już w czasie obecnym, już w późniejszym, gdyby mogła znaleźć ludzi, którym by zależało na przyszłych korzyściach ludu. wykluczeniem swoich osobistych zysków i  dogodzenia ambicyi, dla których właśnie ta sprawa natrafia na przeszkody ze strony ludzi  obojętnych. Przeszkody połączenia kolei  Bielsko-Wilkowice-Buczkowice robi — jak dowiadujemy się z stron 1 Zarząd tartaku w Żywcu - dla niewiadomych przyczyn dalej Mudus  Tow. Akcyjne w Buczkowicach. Zarząd dóbr barona Klobusa w Buczkowicach, którym jak wiadomo idzie na rękę poseł Dobija pomimo, że był wybrany głosami tych robotników, którzy pragną połączenia Wilkowic z Buczkowicami jako zastępca robotników powinien przyczynić się do woli ludu z gmin 10, które by się wiele podniosły. Kupcy z gmin wymienionych mogą wiele mieć dobrego, bo kupują wszystkie towary w Bielsku-Białej, i robotnicy mogliby codziennie jechać do fabryk w Bielsku-Białej.


Sprawy polityczne sierpień 1912


    Bezwstydni kłamcy i oszczercy! Tak rozpoczynał „Dziennik Cieszyński” swoją relację dotyczącą spraw politycznych. Socyalistyczna partya w Bielsku-Białej budzi dziś u każdego poczciwego człowieka wstręt i oburzenie, a może nie całkiem  słusznie, jeśli zważymy, że przecież i tam znajdą się ludzie zacni, ale steroryzowani chwilowo lub otumanieni przez żydowskich przewódców, wyzutych z wszelkiego poczucia  prawdy i uczciwości. (...)


Na dowód przytoczymy nagie fakta:
1. Lokaut wybuchł z powodu zatargów w fabrykach. Układy prowadziły organizacye robotnicze i fabrykanci. Socyalistycznym  robotnikom adwokatował dr. Gross i brali oficyalnie udział w konfereneyach z  fabrykantami. Nagle ni stąd ni zowąd ogłosił dr. Gross na zgromadzeniach, że profesorzy ze szkół TSL zdradzili robotników i złamali lokaut na korzyść fabrykantów. To samo pisał „Naprzód” i „Robotnik tkacki” słowo w słowo. Faktem jest, że profesorzy z układami lokautowymi nie mieli nic wspólnego i dr. Gross dobrze o tem wiedział.
2. Dr. Gross ogłosił p. Kazim. Micherdzińskiego tyranem, który nielitościwie
wspólnie z fabrykantami wyrzucił na bruk robotników. Miał to być argument na 
twierdzenie, że kapitał jest międzynarodowy i fabrykant w zasadzie Niemiec czy Polak to jeden pies. — Tymczasem dr. Gross znał dobrze p. Micherdzińskiego, że fabryki nie posiada, że ma tylko parę warsztatów ustawionych w cudzej fabryce, na których robi zresztą osobiście ze swojemi córkami i spólnikami, donajmując najwyżej dwóch robotników. Gdy więc właściciel fabryki ogłosił lokaut, p. Micherdziński sam został  wyrzucony na bruk wraz z córkami i spólnikami na czem dotkliwie ucierpiał. Ale p. Grossowi chodziło o zohydzenie uczciwego człowieka w oczach robotników, bo p. Micherdziński jest skarbnikiem  Składnicy, która jest solą w oku żydowskim  kupcom i wyzyskiwaczom i ich rabinowi.
3. Dom Polski w Bielsku został powiększony o sąsiednią realność, (...), a w kontrakcie kupną Niemcy zastrzegli sobie prawo używania lokalności aż do października 1913, do tego zaś czasu mają pozostać wszystkie dotychczasowe napisy niemieckie. (...)
4. W ostatnich dniach bialski oszczerca ogłosił w „Naprzodzie”, że Składnica Kółka Rolniczego nie jest instytucyą polską, bo żydzi do niej należeć nie mogą, a należą hakatyści z Hałcnowa. — Kłamstwo jeździ na kłamstwie i kłamstwo pogania.
5. Tow. Arbeitel nie może strawić sekretarza organizacyi chrześcijańskich 
robotników p. Martiaka w Bielsku i urządził na niego napad w „Robotniku tkackim”, a na  poparcie swego zbójeckiego napadu sfałszował podpisy czterech robotników chrześcijańskiej organizacyi. Sprawa ta oprze się o sąd, karny.
6. W Lipniku przy wyborach gminnych dr. Gross w imieniu partyi socyalistycznel dał słowo Polakom, że poprze ich listę całym wpływem partyi kontra hakatystom, a  jeżeliby nastąpiła zdrada, to on zrezygnuje i przewodnictwa partyi. Zdrada nastąpiła i to haniebna, — ale dr Gross nie rezygnuje jakoś Zastrzegamy się, jakobyśmy pisali to dla celów partyjnych — pismo nasze stoi poza stronnictwami, służy ogółowi ludności polskiej na kresach i właśnie z tego tytułu musimy napiętnować zatruwanie społecznego życia polskiej ludności na kresach przez kłamstwa i oszczerstwa!



    Iskrzyło również i to bardzo na linii Zamorski – Stapiński. Po tym jak Zamorski domagał się specjalnej komisji dla zbadania matactw gospodarczych Jana Stapińskiego, stał się on jego głównym wrogiem i sprawcą wszystkich nieszczęść i to prawie dosłownie. W swoim organie „Przyjaciel Ludu” Zamorski jest odpowiedzialny nie tylko za sprzedanie Żydom domu śp. ks. Stojałowskiego, ale również za: lokaut w Bielsku i Białej i...pryszczyce, jak również wszelką niedolę chłopską. Dodatkowo atmosferę podgrzewała sprawa związana z mandatem posła Rusina z PSL, który po wyliczeniach komisji należał się Fijakowi ze stronnictwa ks. Stojałowskiego.


Jak łatwo się domyślić – zgodnie z logiką polityczną, która niewiele ma wspólnego z logiką powszechnie stosowaną - PSL przedstawiła swoje wyliczenia i „króliczek” nadal był goniony...

środa, 28 sierpnia 2013

Kronika Kryminalna sierpień 1912 cz. 1.





    Sierpień to prawdziwy wysyp przestępstw w regionie. Serie zatrzymań rozpoczęło aresztowanie nowo przybyłego naczelnika c. k. urzędu podatkowego w Białej, Solona. Solon został przed paru tygodniami przeniesiony do Białej z Krosna i bawił obecnie na urlopie w Bystrej. Na wezwanie prokuratory i w Złoczowie został aresztowany przez żandarmeryę w Bystrej 28. lipca i odstawiony do c. k. sądu w Złoczowie. Powodem, aresztowania mają być jakieś malwersacye w c. k. urzędzie podatkowym w Krośnie. Również poborca podatkowy Rosołowski z Żywca okazał się fatalnym urzędnikiem i z zebranymi podatkami uciekł.
    W tym czasie policji udało się wyśledzić i uwięzić w pociągu między  Bielskiem i Żywcem poszukiwanego od 19. lipca br. rzekomego agenta Zemanka, posądzanego o napad na majstrową Jadwigę Pietrzykowa. Po ucieczce z Bielska utrzymywał się Zemanek z kradzieży kieszonkowych
    Oskarżony przyznaje się do zarzucanych mu przestępstw został więc wydany c.k. sądowi powiatowemu. Podczas przesłuchiwania go na policyi podał on, że raz już był w domu obłąkanych i że na pewno liczy na ponowne umieszczenie go tamże. Będąc przy sprawach kolejowych trzeba wspomnieć, na trasie kolejowej do Zwardonia, tuż przed Żywcem pod koła pociągu wpadły dwie zaledwie 14 letnie robotnice, zatrudnione przy wyrywaniu traw obok torów. 3. b. m. napadnięto cieślę Andrzeja Borutę i kowala Karola Kiszę w pobliżu toru kolejowego w stronę Dziedzic dwu mężczyzn i pobiło ich ciężko. Boruta otrzymał kanciastym przedmiotem silny raz w tył głowy i został raniony ciężko, zaś Kiszą, który koledze przyszedł z pomocą, został przez opryszków powalony na ziemię i skopany w brzuch i głowę nogami. Jako jednego z dwu tych zbójów podają 21-letniego pomocnika masarskiego Jarosza, drugi jest nie znany.
Dziennik Cieszyński” donosił: Gmina Straconka żyje ciągle pod wrażeniem bójek i krzyków nocnych, uprawianych przez kilku nie mających najmniejszego rumieńca wstydu ni poczucia swojej godności ludzkiej. Za nic się zdają zabiegi z narażeniem własnego zdrowia p. naczelnika gminy Procnera, za nic zda się straż obywatelska, która została powolna przez radę gminną — dla ludzi o miedzianem czole to nie wystarcza. Tu muszą w to wkroczyć odpowiednie czynniki i zrobić porządek raz na zawsze, ażeby spokojni i poczciwi obywatele dowiedzieć się mogli, że jest prawo nad siłą, które może im zapewnić spokój o własne zdrowie. Tą grozą ostrzegamy, ażeby kiedyś nie było za późno.
    W sierpniu odbyła się rewizja w bielskich piekarniach. W obecności gminnego lekarza miejskiego dra Wagnera, inż. miejskiego Halperna i kierownika policyi Bezdeka przedsięwzięto rewizję w piekarniach bielskich i odkryto cały szereg braków i niewłaściwości. W kilku wypadkach udzielono piekarzom czasu do usunięcia nieporządków. W jednym jednak wypadku, gdzie rozchodziło się o poważne nadużycia, zamknięto przedsiębiorstwo aż do czasu usunięcia ich.
    Również mało uczciwym okazał się Jakób Sikora zatrudniony przez kilka dni u blacharza Hermana Schwarca w Białej. Pracował przy dachu u Adolfa Franckla i sp. w Lipniku. Zyskaną znajomość terenu zużytkował do włamania się. Kiedy bowiem majster Schwarz chciał wczoraj ze strychu przyglądnąć się postępom roboty, natrafił tam swego byłego pomocnika, który co dopiero odłożył swoje zniszczone ubranie, a ubierał się w nowy ubiór Frankla i drugi jeszcze ubiór zimowy kaingarnowy. Nadto rozciągnął złodziej na podłodze płachtę, mającą służyć jako opakowanie dalszego jeszcze łupu. Sprowadzony przez Schwarca policyant pomieszał szyki złodziejowi. Sikora przyznał się bez oporu, że karano go już kilkakrotnie za różne kradzieże. Na gorącym uczynku złapano także: Jerzego Kaisera z Lipnika, Karola Sapetę z Pietrzykowic, Pawła Danela z Lipnika, Wincentego Spacka i Józefa Konopkę z Rybarzowic. Wymienieni skradli skrzynkę z miedzianymi przedmiotami z firmy Franciszek Geyer i Syn.

Sprawy gospodarcze sierpień 1912

    W sierpniu inicjatorzy budowy kolei Żywiec-Oświęcim znowu dali o sobie znać. Bardzo obszernie ich propozycje i plany opisał „Kurier Lwowski”: Od 20 lat podnoszono potrzebę połączenia ko­lejowego najdalej na zachód wysuniętej stacji gra­nicznej z Węgrami w Zwardoniu z północną czę­ścią kraju w Oświęcimiu, w punkcie ogromnie ważnym dla zachodnio-gal. ruchu handlowego. (...)



Plany trasy opracowuje się już, a rachunek przepuszczalnej rentowności zamierzonej budowy wykazuje rocznie 15.000 ładug całowozowych i 300.000 osób przewiezionych projektowaną koleją. (...) Projektowana kolej bodzie już z tego tytułu służyć interesom lokalnym, że bogate skarby naturalne (tereny węglowe) okolic przeciętych tą li­nią będą uprzystępnione dla ruchu światowego. Z drugiej strony jest ta kolej zdolna wielką cześć ruchu transytowego z Prus i Galicji do Węgier i odwrotnie przyjąć na siebie, albowiem obecnie istniejące równolegle na północ prowadzące linie kolejowe nie są już w stanie pokonać istniejącego ruchu między górnym Śląskiem, względnie Księ­stwem Poznańskiem, a Węgrami.
W pierwszej połowie trasy kolejowej prze­biega kolej terytoria przemysłowe, ogromne lasy między Żywcem a Kętami, a miasta Żywiec i Oświęcim uzyskają wskutek zbudowania tej linii ko­lejowej nowe dworce kolejowe, odpowiadające lepiej pod względem sytuacyjnym interesom tych; miast jak istniejące obecnie, odlegle od tychże miast po 2,5 km. dworce kolejowe. Dalej, ze względu na zamierzoną przez kraj budowę zapory na Sole w Porąbce dla projektowanych kanałów spławnych zamagazynowaną zostanie powyżej zapory woda w ilości 35 milionów metrów kubicznych, dające około 36.000 koni siły wodnej. Należy się spodziewać, że celem wyzyskania tej znacznej siły wodnej, powstanie oprócz już istniejących, cały szereg zakładów, przemysłowych, które uzyskaw­szy tanią siłę motoryczną z zakładów turbinowych przy zaporze, będą mieć w sąsiedztwie do dyspozycji nową drogę transportową stworzoną przez projektowaną kolej.(...)
Ze wzglądu na silny popyt za siłą roboczą w zachodniej części kraju i przylegającym Śląsku można się z pewnością spodziewać bardzo intensywnego ruchu osobowego na projektowanej koleji. Wreszcie nie należy pominąć ruchu turystycznego południowej części Śląska do przepięknych Beskidów, który dziś już mimo, iż skierowany przez Bielsko, miejscowość ma ubo­czu od Soły stojącą, jest bardzo znaczny.
Po wybudowaniu zapory na Sole w Porąbce powstanie wzdłuż projektowanej koleji miedzy wysokiemi górami zamknięto sztuczne jezioro o 300 hektarach powierzchni. Ruch turystyczny na szczyty Beskidu — Babią górę, Baranią górę, do źródeł Wisły itd., tylko projektowaną koleją będzie się rozwijać. Linia ta bieży w ogólnym swym kierunku po prawym brzegu Soły, dopływu Wisły z południa na północ.
Punkt początkowy koleji leży, w stacji Ży­wiec, leżącej na terytorium Zabłocia, przedmiej­skiej gminy Żywca. Zaraz po opuszczeniu tej stacji, zwraca się na wschód, przekracza pod miastem Żywice rzekę Sole; dużym mostem żelaznym i wpa­da do stacji Żywiec-miasto, odległej od punktu wyj­ścia swego 2.5 klm. Po opuszczeniu stacji Żywice bieży wzdłuż drogi powiatowej ku Kętom, gdzie u klm. 5 sześć dziewiątych sytuowaną jest stacja Zadziele. Po przekroczeniu potoku Łękówka przybliża się trasa kolejowa wprost do Soły tak, że plant kolejowy musi być murami od tejże odgrani­czony. 




W miejscowościach Czernichów -Tresna osiąga trasa kolejowa punkt początkowy terenu zalewowego zapory w Porąbce, poczem bieży urwistymi zboczami wysoko po nad obecną dolina, a zawsze po nad zwierciadłem przyszłego zbiornika wodnego ku stacji Międzybrodzie, która będzie tak założona, by można się do niej za pomocą pro­jektowanego mostu przez zbiornik wody dostać także z lewego brzegu Soły. Stąd romantycznie dzikie, prostopadle prawic ściany cieśniny rzeki Soły są terenem, do którego w wysokości około 25 metrów po nad obecnem zwierciadłem wody kolei niejako będzie przyklejona. Po przekrocze­niu gigantycznych rozmiarów zapory w Porabce na Sole spada kolej znów ku żyznej dolinie Kęt, przebiegając stację Porąbka i Czaniec, by po prze­kroczeniu gościńca rządowego pięknym łukiem zawinąć od zachodu do istniejącej stacji Kęty kolej państwowej Bielsko-Wadowice-Kalwarja Zebrzy­dowska.
Ze stacji Kęt zwraca się kolej ku wschodowi, bieży krótką przestrzeń równolegle ze wspomnia­ną linią koleji państw, zwraca się już na typowej nizinie na północ, mija stację Malec i Osiek, by przeciąć tak zwaną górę Grojcową i pod nią także i przyszły kanał spławny Odra-Wisła mostem po­nad tymże (km. 38 1/2), obok którego będzie także założona stacja Grojec nowej linii kolejowej. W dalszym ciągu mija trasa miejscowość Zaborze, do której ma być doprowadzona odnoga kanału spławnego, przeznaczona na urządzenie portu dla Oświęcimia i Górnego śląska. Stąd bieży trasa koleji wprost do Oświęcimia. Nowy dworzec założo­ny będzie we wschodniej części miasta, skąd trasa zwraca się aa zachód, by przykroczywszy Sołę istniejącym mostem kolejowym linii Oświęcim-Skawina po raz wtóry znaleść uiście swe w istnie­jącej stacji Oświęcim, linii kolejowej Kraków-Wiedeń.

    Jak łatwo się domyślić ta trasa nie wszystkim się podobała i też była elementem gry politycznej i ekonomicznej. Najbardziej na nucie wilamowickiej grał PSL, który liczył na wzmocnienie swojego udziału procentowego na tym terenie. Z tego powodu „Przyjaciel Ludu” pisał: jeszcze większa krzywda grozi naszemu miasteczku, Wilamowicom. Od dziesiątek lat staramy się o po­łączenie kolejowe z Oświęcimem i Kętami. Spo­dziewaliśmy się, że projektowana budowa linii kolejowej Oświęcim-Kęty-Żywiec przeprowadzona zostanie przez nasze Wilamowice. Tymczasem dowiadujemy się, że kolej ta ma być budowaną zamiast Oświęcim-Wilamowice-Kęty, na Oświęcim-Osiek-Kęty. A to dlaczego? Dlatego, ze w Osieku ma browar piwa i palarnię spirytusu oraz destylarnię wódek p. Rudziński. Ażeby zatem p. Rudziński mógł dogodniej rozsyłać swój alkohol po­między lud, to na tem mają cierpieć Wilamowice!? Nasze miasteczko już i tak bardzo podupadło i powodu macoszej miłości ze strony władz powiatowych, krajowych i rządowych. Brak nam wszelkiego dogodnego połączenia drogowego z Kętami. Gdyby zatem projektowana kolej była budowaną z Oświęcimia przez Wilamowice do Kęt-Żywca — to po pierwsze Soła musiałaby zostać uregulowaną, a przy moście kolejowym mógłby snadnie być wybudowany most drogowy i po drugie przemysł i handel wilamowicki, który od 50 lat stale upada, tak, iż go dzisiaj wcale niema, odżyłby na nowo; po trzecie Wilamowianie, potomkowie kolonistów niemieckich, dzisiaj atoli dobrzy Polacy i katolicy, widząc naocznie opiekę polskich władz krajowych, tem silniej złą­czyliby się z krajem, który się stał dla nich drugą ojczyzną i wszelkie zachcianki luterskiego „Nordmarku” spełzłyby do nica. (...)
Lecz kiedy w roku 1910 budowa stała się wyrazistszą i rząd dał do zrozumienia, że dla chwilowego braku funduszów potrzebnych budowę ma przeprowadzić spółka prywatna (rząd zwykle później, kiedy już taka prywatna  kolej jest gotową, przyjmują na swój etat i wszystkie koszta wynagradza) ;o nasze Wilamowice zostały z połączenia zupełnie wykluczone. Do tej spółki przystąpili między innymi Rudzińskł  z Osieka   i Hempel z Malca a w ich interesie leży, by kolej  budowaną była na Osiek-Malec-Kęty, a Wilamowice niechaj upa­dną do reszty. Poseł Dobija wiedział o tych zmia­nach i planach, ale już nie zwołał żadnego wiecu w naszej okolicy, bo widocznie jego sumienie już czystem nie było. Tym razem głosowaliśmy soli darnie na posła Kubika, bo jeszcze czas,  aby złemu zapobiec, bo kolei jeszcze nie rozpoczęta budować. Prosimy więc posła Kubika, aby wpływem PSL. postarał się w miarodajnem miejscu by nasze Wilamowice przy tejże budowie uwzględnione zostały.
Da Pan Bóg, że szacherki-macherki jedno­stek, które się objawiły w całej pełni w obydwóch wypadkach, poruszonych w „Przyjacielu”, się nie ziszczą, bo w przeciwnym razie ludność naszego powiatu bialskiego poniosłaby straty niepoweto wane. Co gdy się stanie, przyznać będziemy mo­gli wyłącznie PSL i niewątpliwie przyczyni się do tem silniejszego ugruntowania idei PSL w naszych gminach.
Pomijając wątki polityczne i prywatne, trzeba jednak przyznać, że budowa kolei do Wilamowic, całkowicie uzasadniona społecznie, była równocześnie ze względu na odległości i potrzeby budowy mostu i regulacji Soły bardzo kosztowna, a c.k. Austria i jej miłujący pokój cesarz inwestowała wtedy w.... zbrojenia.  

wtorek, 27 sierpnia 2013

Do szkoły już czas

    Kończące się powoli wakacje sprawiły, że redakcje w sierpniu 1911 roku zaczęły pisać o sprawach edukacyjnych.

    Jeszcze dwa tygodnie wakacji, a rozpocznie się znowu nauka szkolna i za­cznie napływać młodzież do naszych szkół polskich - pisał „Wieniec i Pszczółka”  w związku z kończącą się przerwą wakacyjną. Ci rodzice, którzy już od kilku lat do tych szkół naszych posyłają swe dzieci, nie potrzebują, zachęty, bo się przekonali, że dzieci w szkołach polskich uczą się łatwiej, chętniej, a równie dobre robią postępy, jak w szkołach niemieckich.



    Ci zaś, którzy dopiero dzieci zamie­rzają do szkół oddać, powinni pamiętać o tem, że jeżeli dzieciom swym pragną ułatwić żmudną naukę szkolną, powinni je zapisywać do szkół polskich. Dziecko nie może robić postępu w nauce, udzielanej mu w języku obcym; stąd też pochodzi, że dziecko w szkole niemieckiej, namęczywszy się dużo, nie jest jednak zdolne po paru latach szkoły ludowej, przejść do szkoły średniej i dalej się kształcić. Tego też chcą nauczyciele Niemcy i rząd niemiecki aby polskie dzieci, nauczyły się trochę czytać i pisać i wbiły sobie w pamięć kilkadziesiąt słów niemieckich — a nie mogły kształcić się dalej. W ten sposób bowiem Niemcy zabierają Polakom co lepsze, lżejsze i suto płatne zawody — a Polacy musza być wiecznie „robotnikami”.  W podobnym duchu do Polaków zwracał się kilka razy „Dziennik Cieszyński”.  Czas postawić kwestyę uczęszczania do szkoły polskiej jako obowiązek narodowy, na kresach nie można się bawić w ciuciubabkę, kompromisy z sumieniem tam, gdzie trzeba stać murem – są nieodpowiednie– często zdradliwe. Pora na wytworzenie opinii, iż nie wolno „nawet” inteligencyi polskiej posyłać dzieci do szkół niemieckich mając polskie, że wstydem jest gdy nauczycielstwo polskie szkół publicznych i inne sfery posyłają dzieci do Kindergartenów.


    W tym też czasie w Węgierskiej Górce przestała istnieć niemiecka szkoła, jak się okazuje nie było chętnych, aby się w niej uczyć. W sposób szczególny przyczyniło się do tego powstanie w tej miejscowości filii żywieckiej szkoły ludowej, o którą postarał się dr Nowak, przewodniczący Rady Szkolnej w Żywcu. Również przedstawiciele sądu powiatowego w Żywcu okazali zrozumienie dla potrzeb oświatowych i ofiarowali kwotę 100 K na bursę polską im. królowej Jadwigi w Białej. Natomiast w prywatnym seminarium w Bielsku do egzaminu maturalnego przystąpiło 33 abiturientów, z których było co do wyznania 26 ewang., 7 rzym. kat, a co do narodowości 30 Niemców i trzech Polaków. Powyższe liczby mówią same za siebie, zapewne z tych powodów Bielskie  Koło TSL zorganizowało zgromadzenie szkolne w Domu Polskim, na którym Wincenty Sierakowski wygłosił referat pt. Walka o polską szkołę nad Białką.
    Natomiast „Wieniec i Pszczółka” radośnie ogłasza, że: W dniu 10 sierpnia przybyły do Białej Matki Felicyanki, aby objąć zarząd i prowadzenie pierwszej polskiej ochronki i rozpocząć wpisy dzieci. Jak również zawiadamia: Wpisy do szkoły wydziałowej polskiej w Białej będą się odbywały co­dziennie, począwszy od dnia 29. sierpnia w kancelaryi Dyrekcyi szkoły od godziny 8 rano do 12 w południe i od 2 do 6 po południu.


Ogłoszenie. W tym roku otwartą zostanie przy szkole polskiej w Białej (ul. kolejowa) dla uczniów (terminatorów) wszy­stkich zawodów rękodzielniczych i robotni­czych Uzupełniająca szkoła przemysłowa z językiem wykładowym polskim.(...). Natomiast „Dziennik Cieszyński” cieszy się z budowy nowego domu dla katolickich sierot w Białej. Gmina tutejsza, Kasa oszczędności i komitet pań pod przewodnictwem  p. H. Grünowej, doprowadził w tych dniach do skutku budowę pokaźnego jednopiętrowego domu. Budową kierował bezinteresownie znany budowniczy p. Rost i architekt p. Lepiczek. Wobec komitetu panów i pań, jak też i sierot, poświęcił ten dom miłosierdzia chrześcijańskiego ks. kanonik Rychlik, proboszcz miejscowy. Konserwatywny „Czas” pisał: Już dawno odczuwano potrzebę domu dla katolickich sierot, który się mieścił w szczupłym domku drewnianym, nieodpowiadającym wymogą higieny i raził swą prymitywnością wobec okazałego ewangelickiego domu sierot.
    „Dziennik Cieszyński” również w obszernym artykule chwali społeczność Lipnika za determinację w walce o polską edukacje. Rada gminna jest niemiecka – prócz jednego Polaka, Niemcy robili ogromne trudności, a ludzie nieżebrali o pomoc TSL, nie wyciągali ze społeczeństwa tysięcy na utworzenie szkoły polskiej, lecz opierając się na ustawie żądali od władz szkolnych, od Rady szkolnej miejscowej, okręgowej, krajowej otwarcia osobnych klas polskich. Gdy zaś uzyskali pozwolenie, nie spoczęli, lecz rozpoczęli agitacyę, od sześciu lat co roku na tydzień przed wpisami obchodzili całą gminę, wszystkich Polaków wzywając do zapisywania dzieci do polskiej szkoły. Od tych paru lat dawali Polacy najmłodsze dzieci do swojej szkoły i dziś urosła ona do 250 dzieci, przewyższa frekwencyą szkołę niemiecką, choć tam zostało jeszcze bardzo wiele dzieci tak zwanych niewiernych Tomaszów. W dalszym ciągu redakcja rozpisuje się szczegółowo, jak walczono o nowy budynek, oraz ze smutkiem stwierdza, że powstały obiekt już niedługo okaże się zbyt mały. Apelowano też o odpowiedni dobór nauczycieli i o to, aby zamieszkiwali oni na terenie gminy.
    Redakcja informuje o tym, że przy polskiej szkole w Białej od 18 września będzie działała uzupełniająca szkoła przemysłowa z językiem wykładowym polskim.

Pigularzowi z Zabłocia

    Na koniec informacji z sierpnia 1911 roku warto odnotować, dla zobrazowania ówczesnych stosunków ludzkich, prześmiewczy wierszyk podsumowujący zakończoną walkę wyborczą. Jest to prawdziwa perełka, którą zamieszczam poniżej. Wiersz umieszczony był w dodatku do „Wieńca i Pszczółki” nr 24, a zatytułowany „Pigularzowi z Zabłocia”, który był odpowiedzią na list aptekarza pod wielce wymownym tytułem: „Łżesz oszczerco!", a dotyczył Stanisława Szczepańskiego z Żywca, aptekarza i działacza PSL.


Pigularzowi z Zabłocia
w odpowiedzi na jego błazeński list, pod tytułem: „Łżesz oszczerco!"

Prawda w oczy zawsze kolo
nieprawego, złego człeka,
i dlatego łgarz Szczepański
tak się pieni, tak się wścieka!

Wydrukował list sążnisty
przepełniony jadem, szałem;
z tego dowód oczywisty,
że jest prawdą, co pisałem.

„Łżesz oszczerco" w liście ryczy;
ano Stasiu, prrrr, poczekaj...
pogadajmy pomaluśku,
zamknij pyszczek i nie szczekaj.

Piszesz, bratku, że nie miałeś
ze żydami żadnej spółki....
Kłamiesz jak z nut — wiedzą o tem
wszystkie wróble i jaskółki.

Że żydami zawsze trzymasz,
trzymać będziesz i trzymałeś;
wszak do spółki ze żydami,
swą gazetę wydawałeś.

Żyd był zawsze redaktorem
w twym „Żywieckim Przewodniku”;
 żyd w aptece prowizorem
zwykle bywał, — zbereźniku

I w żydowskich bierzesz sklepach
(w katolickich ni za centa).
Do kościoła nie zaglądniesz
w uroczyste nawet świata!!!

Piszesz, żeś jest z „Krośnieńskiego",
polskim chłopem z krwi i kości.
Ano proszę, powiedz waćpan
z której jesteś miejscowości??!

Tak na puste słowo wierzyć,
bez dowodów, —  niema racyi;
może się tam urodziłeś,
lecz w żydowskiej propinacyi!

W swoim liście sam przyznałeś,
że nasz naród brzydko zdradzasz,
bo po szwabsku, nie po polsku,
ze żydami zawsze gadasz.

Wszak na polskiej żyjesz ziemi,
więc powinno ci być wstydem
po żydowsku lub po szwabsku
gadać z naszym wrogiem-żydem.

Jeśliś Polak taki prawy,
pocóż z Niemką się żeniłeś???
pocóż szkoły nie w Galicyi,
lecz gdzieś w Prusach ukończyłeś?

Widzisz. Stasiu, że zełgałeś
jakobym ja był oszczercą.
Prawdę szczerą napisałem
żeś Narodu sprzeniewiercą!

Tępić pragniesz „karaluchy",
w społeczeństwie, pluskw gromady?.
Zgoda bratku, lecz posłuchaj
mojej szczerej mądrej rady:

weź się najpierw do ludowców
i nie żałuj trudu swego,
wytęp do cna całą zgraje,,
przedewszystkiem Stapińskiego.

To najgorsze pluskwy w kraju
najpodlejsze karaluchy,
lud cyganią; chłopskim potem
i krwawicą tuczą brzuchy!!!

Gdy wytępisz to paskudztwo
i łajdaków puścisz z kwitkiem,
to ci pierwszy sam wybaczę,
żeś wychrzczonym z Krosna żydkiem.

I odpuszczę ci twą winę,
że oszczercą mnie nazwałeś,
żeś z żydami trzymał spółkę,
że za leki obdzierałeś.

Odpuszczę ci wszelkie grzechy
i oddam ci głos na posła,
choć dotychczas nie wybrano
tak wielkiego nigdy.... Osła!

Nie żałuj więc „Zacherlina"
Stapińskiemu na zagładę.
A jak nie chcesz, to.,., gnieć dalej
rycynusa i pomadę. —
—    „Prawdomir".

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Kolarski wyścig


    Z informacji sportowych z sierpnia 1911 roku po raz kolejny warto przypomnieć, że dobrze prezentował się żywiecki Oddział kolarski TG „Sokół”, który zorganizował 6 sierpnia wyścigi. Bieg otwarcia 4 kilometry: 1. Fabero, Lwów. 2. Kucharski, Żywiec. 3. Realisz, Lwów. II Bieg żywiecki 5 klm: 1. Jenich. 2.Wietrzny. 3. Kaiser. III Bieg główny 8 klm.: 1. Fabero, Lwów. 2 Koperowski, Zakopane, 3. Kucharski, Żywiec. IV. Bieg starszych 2 klm.: 1. Marek, 2. Mrzygłód, 3. Rakowski – wszyscy z Żywca. V Bieg gości 6 klm.: 1. Fabero, Lwów, 2. Koperowski, Zakopane., 3. Realisz, Lwów.


VI Mistrzostwo za rok 1911 zdobył druch Jenich. 2. Kucharski. 3. Wietrzny – wszyscy z Żywca. VII Bieg powolny: 1. Wietrzny. VIII Bieg pocieszenie: 1. Kania, 2. Kaiser T. 3. Kaiser R. – wszyscy z Żywca. „Kurier Lwowski”, który zamieścił dużą relację z tych zawodów, nie mógł się nachwalić ich organizatorów: Na starcie zgromadziła się bardzo licznie publiczność z Żywca i niemal z całego Podhala i obserwowała zręczne zawody, zwłaszcza druha Fabrego ( Szczecińskiego ze Lwowa) mistrza Galicji, który swoją jazdą wszystkich wprawił w zdumienie. Przybyli kolarze ze Lwowa, jechali do Żywca ze Lwowa nie koleją, lecz rowerami.

Informacje gospodarcze z sierpnia 1911 roku

    „Wiener Zeitung” z 8 sierpnia 1911 roku informowała, że dyrekcja Kolei północnej ogłosiła, że zamierza wy­budować przystanek w Leszczynach i rozpisuje konkurs dla przedsiębiorców, wzy­wając do składania ofert na budowę przy­stanku, do 24 sierpnia tegoż roku.





    Z informacji gospodarczych warto odnotować, że w Białej powstaje składnica towarowa. Pienią­dze udziałowców i podpisy na deklaracyach przyjmuje skarbnik Kółka Rolniczego w Białej, p. Kazimierz Micherdziński (...) w stowarzysze­niu katolickich Rękodzielników (w domu Czytelni Polskiej) w Białej.
„Ślązak” pisze, że z powodu braku wody ryby w okolicznych stawach zaczęły umierać. Z tego powodu cena ich spadła z 2 K za kilogram do raptem 60 halerzy. Odnotowano też wzmożony eksport siana i pasz do Prus.



Będąc przy sprawach ekonomicznych nie można nie zauważyć, że tygodnik „Wieniec i Pszczółka” do swojego wydania dodał specjalne pisemko pt. „Prze­wodnik Towarzystwa św. Rafała”. W uzasadnieniu czytamy: Prawie w każdej, albo w co drugiej, trzeciej ro­dzinie są krewni, bliżsi i dalsi członkowie rodziny, którzy jadą bądź za morze bądź do innych krajów Europy. Bardzo często wpadają w ręce oszustów albo też idą do żydów lub Niemców i opłacają się im drogo, za złą obsługę. Obowiązkiem tedy każdego uczciwego człowieka jest, ostrzegać wychodźców przed obcymi agentami i zwracać ich do Towarzystwa św. Rafała, które sumiennie i bezpłatnie udziela pe­wnych i sumiennych wskazówek. Za potwierdzenie wzmożonej emigracji najlepiej służą liczby ukazujące ruch podróżnych z Europy do No­wego Jorku. W roku 1910 wylądowało w Nowym Yorku 1. 104. 348 (milion sto czte­ry tysiące) osób! Czyni to dziennie 6 okrę­tów albo 2025 pasażerów. Zamieszczenie przez „Wieniec i Pszczółkę” wiadomości Galicyjskiego Towarzystwa św. Rafała nie było czystą informacją, lecz reklamą, bowiem było ono ściśle związane ze środowiskiem ks. Stojałowskiego i usilnie zwalczało inne towarzystwa. Szczególnie mocny konflikt był z  Polskim Towarzystwem Emigracyjnym, który szczegółowo opisał krakowski „Czas”.
    Natomiast „Dziennik Cieszyński” na swoich łamach przedstawia sprawozdanie z działalności kółek rolniczych w powiecie bielskim. Jak z niego wynika, że działało tu wtedy 37 lokalnych kółek, tylko 12 powiatów w całej Galicji mogło się poszczycić podobną ilością, a w większości przypadków na powiat prowadzono jedno kółko. Do trzydziestu siedmiu Kółek należy 2150 członków, przeciętnie po 56 członków, najwięcej członków ma Kółko w Szczyrku, bo 280, najmniej Czaniec –15. W bibliotekach poszczególnych kół znajdowały się 984 pozycje i prenumerowano 76 czasopism. Najwięcej czasopism posiadano w Hałcnowie (6) i Wilkowicach (5). W 1910 roku sprowadzono 244 drzewka owocowe, w czym przodowali sadownicy z Babic, Bestwinki, Rybarzowic, Starej Wsi  i Witkowic. Koła bielskiego powiatu miały na wspólny użytek  25 maszyn rolniczych. Przeprowadziły drenacje na obszarze 432 morgów. Jedyną rzeczą, na którą narzekano, był fakt, że posiadano tylko 16 sklepów, co było związane z tym, że brakowało przyjaznego im punktu sprzedaży hurtowej. Z tego też powodu jak pisaliśmy na początku informacji gospodarczych zainicjowano w Białej utworzenie Składnicy Towarowej.




    Mocno we znaki dało się rolnikom pojawienie się pryszczycy. W powiecie bialskim odnotowano 5 ognisk choroby, a w żywieckim aż 25. Ograniczenia sanitarne i nadzór weterynaryjnych na sprzedażą i ubojem zwierząt w zagrożonych terenach spowodował bardzo duże straty finansowe. 

piątek, 23 sierpnia 2013

Kronika kryminalna sierpień 1911


    Natomiast w kronice kryminalnej w sierpniu 1911 roku odnotowano bardzo dużo drobnych zdarzeń. W Aleksandorwicach złodzieje włamali się do gospody Gichnera i skradli wiele cennych przedmiotów. Amatorów cudzej własności policja złapała w Jasienicy. Również złodzieje, tym razem narodowości cygańskiej włamali się do folwarku w Wilamowicach. Tutaj łup ich był pokaźny i oszacowany na 10.000 koron.
    Jak się okazuje, chęć przywłaszczenie sobie cudzej własności bywa zaraźliwa. Na tę chorobę zapadł również Franciszek Ruda, współpracownik „Wieńca i Pszczółki”, który w czasie ostatnich wyborów sprzedał się za juda­szowe srebrniki i działał na szkodę stronnictwa, dopuszczał się, jak się pokazało, różnych sprzeniewierzeń na szkodę wyda­wnictwa i drukani polskiej.
    Policja w Bielsku mogła uznać ten miesiąc za udany, gdyż mogła  się pochwalić kilkoma sukcesami. Stróże prawa złapali Pawła Porembskiego ze Szczyrku i Agnieszkę Król z Grodzca, którzy skradli z wagonu miech żyta i dwa puste worki. Do więzienia trafił też mieszkaniec Pietrzykowic Franciszek Czurla, któremu udowodniono kradzież w hotelu „Silesia”. Niedługo cieszył się zegarkiem Michał Babiuch z Bulowic, który wcześniej skradł tkaczowi Grabowskiemu. Nieostrożny złodziej, chcąc szybko sprzedać fant, zaoferował jego kupno... poprzedniemu właścicielowi, który zadbał o sowitą wypłatę dla „sprzedawcy”. Podobnie krótko cieszył się zegarkiem Paweł König z Jasienicy, który „pożyczył” zegarek od Jana Pazury.
    Wyróżniający się w łapaniu złodziei policjant Salowski doprowadził do kozy również Galusche z Białej, który połakomił się na 6 kg sacharyny. Jak się okazuję do walki ze złodziejami już w tamtym czasie wykorzystywano elektrykę. Pionierem nowoczesnych systemów antywłamaniowych był niejaki Szermański, rzeźnik z Górnej Kamienicy. W swoim sklepie zamocował aparat, który dzwonił, gdy ktoś niepowołany otworzył drzwi. W nocy z 22 na 23 lipca smakosze słoniny zakradli się do sklepu. Jednak udało się im tylko wynieść trochę słoniny, bowiem system zaalarmował właściciela, a ten spłoszył amatorów cudzego mienia.
    W tym też czasie w gościnie u cyganów w Żywcu bawił Karol Nowak. Dnia 9. b. m. przychwyciła policya w Ży­wcu jakiegoś podejrzanego mężczyznę, włó­czącego się w towarzystwie bandy cyga­nów  nad rzeką Sołą.  Nieznajomy zwrócił uwagę policyi ży­wieckiej rozrzucaniem pieniędzy i płaceniem banknotami za wódkę, oraz inne alkohole. Policya żywiecka odesłała podejrzanego mężczyznę do Krakowa, gdzie policya roz­poznała w nim 46-letniego Karola Nowaka, znanego bandytę z Król. Polskiego.
    Na koniec kroniki kryminalnej warto przytoczyć informację pt. Za życie ludzie 5 koron!, który przytacza „Kurier Lwowski”. Oto do nieszczęśliwego wypadku doszło w Pisarzowicach, gdzie myśliwy Krzemień polując na kaczki „ustrzelił” starszego człowieka, pana Hojdysa, który pasał tam krowy. Rodzina nie miała go za co pochować, więc sprawca wielkodusznie kupił trumnę i ofiarował wdowie na ten cel 5 koron...
W tym też czasie doszło do dwóch pożarów. Najpierw palił się w Bielsku dom Kandlera, na szczęcie jednak, dzięki szybkiej interwencji straży pożarnej częściowemu zniszczeniu uległ strych. Gorszy finał miał pożar w Bestwinie u gospodarza Chromika. Jak się okazało, gospodarze pozwolili 70-letniemu żebrakowi nocować w stodole. Ten niechcący zaprószył zapałką ogień. Żywioł pochłonął nie tylko stodołę, ale również pozostałe zabudowania gospodarzy wraz z domem, a nieszczęsny sprawca spalił się żywcem. W tym samym czasie od uderzenia pioruna spalił się w Hałcnowie dom i stodoła. Do nieszczęśliwego wypadku doszło w Bielsku na kolei. Józef Mücke ze Starego Bielska przesuwając nieostrożnie wagony, doznał uderzenia w głowę i zmarł w drodze do szpitala. Prasa informowała też o zaginięciu ośmioletniego Rudolfa Zipsera ze Starego Bielska.


Tak nas widziano...





    W tym przeglądzie prasowym opartym na lokalnych największych polskich gazetach tylko z rzadka sięgam do gazet wychodzących gdzie indziej. Tym razem  chciałbym przytoczyć artykuł z „Głosu Narodowego”, który wychodził w Krakowie. On to w sierpniu 1911 roku pod wymownym tytułem: „Prusacy na kresach zachodnich” zamieścił artykuł o tym jak postrzegany jest teren Podbeskidzia. Do najbardziej przez niemiecką działalność germanizacyjną zagrożonych należą niewątpliwie okolice Białej-Bielska i miejscowości przemysłowe powiatu bielskiego, oświęcimskiego i żywieckiego.(...) Bielsko-Biała i okolice liczą przeszło 50 tysięcy zwartej ludności niemieckiej, która narodowo uświadomiona, dość silnie zorganizowana w lokalnych i centralnych stowarzyszeniach, materyalnie zamożna, popierana przez wszechniemieckie związki austryackie i pruskie, posiadają silną i dobrze rozwiniętą prasę miejscową – stanowi wyspę niemiecką wszechstronnie ufortyfikowaną. To gniazdo niemieckiego hakatyzmu wywiera potężny wpływ na okolicę polską. Tu siedzi główny sztab wszechniemiecki, który kieruje ruchem niemieckim w Galicji i powiecie bielskim w porozumieniu z Berlinem. (...) Po stronie galicyjskiej zaś wpływy niemieckie są widoczne w Bystrej, Komorowicach, Jawiszowicach i w ogóle we wsiach położonych wzdłuż granicy śląsko-galicyjskiej i toru kolei państwowej Dziedzice – Żywiec. Pozatem mamy w Bialskim Hałcnów kolonię niemiecką, hakatystyczną, w której Niemcy prowadzą bezwzględną, nieprzebierającą w środkach walkę przeciw ludności polskiej, walkę, której jednym z epilogów był proces wadowicki o napad na Sokołów. (...) Druga kolonia niemiecka Wilamowice jest spokojna, ludność jej zgodnie współżyje z ludnością polską, a wydaje z pomiędzy siebie synów, którzy zajmują w kraju w narodzie i kościele najszczytniejsze stanowiska. (...) Niezmiernie szkodliwy wpływ na kresy zachodnie wywiera turystyka niemiecko-pruska, organizowana i prowadzona przez „Beskiden Verein”. (...) Ten „Beskiden Verein” pozmieniał najpierw nazwy wszystkich naszych gór i wsi na niemieckie, nazwy te wprowadził do podręczników turystycznych i map, a w odnośnych miejscowościach porozwieszał po drzewach i słupach tablice i drogowskazy w niemieckim języku. (...) Nazwy te również się częściowo przyjęły i ku ogólnemu zgorszeniu są także używane przez Polaków, szczególnie przez turystów polskich(...). W podobnym duchu wypowiada się „Nowy Czas”, który powołując się na inne opracowania stwierdza: Mimo swego polskiego dyalektu, (...) który przypomina starodawne czasy mowy polskiej, stoi lud polski na Śląsku bliżej kultury niemieckiej, która im imponuje i przyciąga.
    Również „Kurier Lwowski” poświęcił dużo miejsca niemieckiemu naporowi wyliczając 11 organizacji niemieckich, które służą germanizowaniu narodów słowiańskich w C.K. Austrii. Szczególnie pokazał zachodnią Galicje i teren Śląska Cieszyńskiego.

czwartek, 22 sierpnia 2013

Sułkowskich perypetie



    W dziale towarzyskim, w sierpniu 1911 roku, we wszystkich gazetach królowały informacje o perypetiach księżnej Idy Sułkowskiej i jej ojca. Gazety żywo rozpisywał się o jej romansach, małżeństwach i procesach sądowych. W owym czasie księżna wraz ze swoją matką wniosły sprawę sądową przeciwko swojemu mężowi i ojcowi... Książę J. Sułkowski, właściciel dóbr bielskich, zwrócił się do sądu w Bonn z prośbą o zniesienie kurateli, jaką nad nim rozciągnięto. Książę chce wydać swą córkę, za hr. Schmetowa i chce jej dać tylko tyle, aby mogła żyć z procentów, a resztę majątku zapisać na cele publiczne i dla wnuków. Perypetie rodziny Sułkowskich tak zajmowały opinie publiczną, że informacja o uroczystościach związanych z kolejnymi urodzinami cesarza Franciszka Józefa, została raptem tylko wzmiankowana.

Napad na Sokołów w Hałcnowie


  
    W sierpniowy przegląd prasy z roku 1911 rozpoczynam od „Gwiazdki Cieszyńskiej”, która przypomina proces, do jakiego doszło przed sądem okręgowym w Wadowicach. Oto 5 czerwca 1910 roku napadnięto w Hałcnowie na polskich „sokołów” wracających z uroczystości 10-lecia istnienia TG „Sokół” w Białej. Jak relacjonował „Kurier Lwowski”, 150 osób napadło na kilku „sokołów” niedaleko gospody Olmy.


Teraz za ten czyn przed sądem stanęło 13 nordmarkowców w wieku od 15 do 27 lat. Sąd skazał Rudolfa Ditte i Jana Jenknera na 2 miesiące ciężkiego więzienia, a Karola Fialka, Józefa Dyczka, Rudolfa Becka, Franciszka Becka oraz Franciszka Juszczaka na 6 tygodni ciężkiego więzienia oraz zapłacenie kosztów postępowania. Adwokat oskarżonych Korn w swojej mowie końcowej stwierdził: Kto akta tej sprawy czytał, musiał przyjść do tego przekonania, że głównych sprawców całego zamieszania tu nie ma, ale są to tylko małoletnie dzieci, które mają zielono w głowie, żółto w dziobie, a których szowinistyczna gazeta wezwała, aby pili i bili. Sprawcy główni wyszli cało, a zasądzeni tutaj mają być ludzie, którzy nawet świadomości nie mieli, co robili. Warto zaznaczyć, że z opinią obrońcy w pełni zgadzali się polscy oskarżyciele i polskie gazety, które jako winowajcę wskazywały prof. Piescha. On to na łamach „Ostschlesische deutsche Zeitung” zamieścił cały cykl artykułów, w których nawoływał do czynnej napaści na „sokołów”. To samo wydarzenie w Hałcnowie i późniejsze postępowanie sądowe tak pogardliwie przedstawiał polskojęzyczny „Ślązak”. Zleciało się wszechpolskie „sokolstwo” do Białej, aby ludności bialskiej pokazać swoje (niejeden pożyczane) buty i rogate „mycki”. Dziewięciu nadzywczaj odważnych „braci sokołów” przejeżdżało, po całodziennej pracy w szynkach bialskich, wieczorem przez Hałcnów. Kilku wyrostków hałcnowskich zobaczywszy śmieszne miny odważnych, przepędziło kijami marsowych „braci sokołów” po za wieś. Dnia 18 i 19 z.m. zasiedli chłopcy jako oskarżeni przed sądem w Wadowicach. Nielada była to rozprawa, kiedy aż 28 świadków musiało coś nagadać, by jakąkolwiek winę wynaleźć. I myślicie czytelnicy, że chłopców uwolniono? Gdzie tam...

środa, 21 sierpnia 2013

Wielki pożar w Wiedniu




    Wieli pożar odnotowano w Wiedniu. Tam 29. lipca wybuchł pożar na dworcu północnym. Straty oceniano na conajmniej 1 milion koron. Aby sobie wyobrazić roz­miary pożaru, zaznaczyć należy, że nad zlo­kalizowaniem ognia pracowało 550 straża­ków, 600 policyantów, 3000 wojska i 1800 robotników kolejowych.
Cały Wiedeń przedstawiał w nocy wi­dok niebywały. Ulice były przepełnione ludźmi, tak samo wszystkie lokale publiczne.





Nie wspominałbym o tym wydarzeniu gdyby nie fakt, że pożar powstał wskutek podpalenia. Podpalił, oblawszy drzewo naftą, oddalony z koleji pisarz Schottek, rodem z Białej. Szeroko o tym wydarzeniu prasa wydawana na Śląsku pisała dopiero w sierpniu. Natomiast „Czas” krakowski rozpisał się już na ten temat w dwóch numerach lipcowych. Czytamy w nich, że Franciszek Szottek mający 34 lata, był absolwentem Państwowej Szkoły Przemysłowej w Bielsku. W Bielsku był restauratorem.




Sprawca pożaru został (...) wydalony ze służby. Wczoraj chodził cały dzień po ulicach bez określonego celu. Po południu udał się do swego mieszkania, wziął ćwierć litra nafty, poszedł na plac z drzewem, tam oblał naftą deski i zapalił zapałką, poczem uszedł. Ostatecznie podpalacz sam oddał się w ręce policji.

I po wakacjach

    Podczas wakacji wędrowałem z rodziną po górach.









    Odświeżyliśmy sobie „nasze” górki jak również byliśmy w Karkonoszach. Po drodze zwiedzaliśmy też wiele ciekawych zabytków. Oto kilka zdjęć ukazujących te piękne miejsca.











    Jednak mnie najbardziej zachwycił zamek w Bolkowie, który widziałem po raz pierwszy.
    Zamek w Bolkowie (niem. Bolkoburg) – położony w Bolkowie na Zamkowym Wzgórzu (niem. Burgberg, 396 m n.p.m.,), którego zbocze urywa się od strony Nysy Szalonej ostrym urwiskiem (różnica wysokości wynosi 90 m), a łagodny wschodni stok zajmuje miasto. Zamek ten jest zamkiem wyżynnym. Budowla zajmuje 7600 m².