wtorek, 22 października 2013

Sprawy samorządowe - listopad 1912 cz.2

   W tych okolicznościach nie zabrakło oczywiście okrzyków anty-polskich. Tu jednak trzeba wyraźnie zaznaczyć, że straszak polski nie był skierowany przeciw Polakom, bowiem oni nie mogli zdobyć ani jednego mandatu, ale miały umożliwić by pod skrzydła nacjonalistów trafiło jak najwięcej mandatów. Gazety polskie tak pisały, o tych wojennych krzykach Germanów przed wyborami.
Poruszaliśmy w jednym z ostatnich numerów naszej gazety, że gospodarka gminna w Bielsku, prowadzona przez możnych  fabrykantów w rodzaju J osephy'ego,  uwzględnia tylko interesa kapitalistów, a o  szerokie warstwy ludowe zupełnie się nie  troszczy. Skoro zaś podniesie ktoś z Niemców
nieśmiały głos krytyki, wówczas ojcowie miasta przywdziewają na- siebie bojową  maskę „urgermanów”, wstępują na koturny i deklamują ludowi w patosie: „Wer die Vaterstadt liebt, wer sie deutsch und frei erhalten will, der muss mit uns gehen und mit uns wanien”.
(Kto kocha rodzinne miasto, niemieckie i wolne, kto chce je utrzymywać, musi iść z nami i wybierać nas – JK)
„Ostschles Deutsche Zeitung” z 16. b. m, omawiając przyszłe wybory gminne w  Bielsku, ostrzega przed zachłanną inwazyą  polską. (Wystraszony hakatysta drży na samo wspomnienie, „że Polacy na niemieckiej wyspie oparli silnie stopę i że niezadługo wystąpią z własnymi narodowymi postulatami”. Najbardziej obawia się „Deutsche Zeitung” polskich rękodzielników, a w swojem oburzeniu — mało że nie wzywa magistratu do wyrzucenia ich z Bielska, bo jak twierdzi: „Die Geduld der Deutschen ist durch die immer frecher (!) sich gebärdenden galizischen Gäste erschöpft.“ (Niemiecka cierpliwość zostanie wyczerpana przez galicyjskich gości -jk). Dotyczący redaktor niemiecki powinien tu był napisać, że raczej resztki elementarnej moralności i rozsądku u bielskich  Niemców się wyczerpały, — gdy potrafią tak  brutalnie ujadać na tych spokojnych ludzi, z których nie tylko zdzierają skórę, ale  nawet i duszę im wydzierają, a z ich dzieci  fabrykują janczarów niemieckich. Przecież ci polscy rękodzielnicy swoje dzieci posyłają do szkół niemieckich, szyldy mają niemieckie, należą przeważnie do towarzystw niemieckich, więc czegóż jeszcze od tych ludzi chce pruska bezczelność? W obłudzie swojej zarzucają Niemcy polskim majstrom w Bielsku zacofanie i nieuctwo, twierdzą, że polski rzemieślnik nie potrafi pojąć ważności postępowej gospodarki państwa i że snadnie ulega klerykalnym wpływom. Zapominają tu panowie Niemcy, że to oni podtrzymują ciemnotę ludu polskiego w Bielsku, oni ten lud terroryzują, oni go poniewierają, odmawiając mu wszelkich praw i potrzeb kulturalnych. Gdzie ten polski rzemieślnik ma się kształcić, gdy odmawiacie mu polskich szkół, przecież wiecie, jako ludzie „wysokiej kultury”, że polski  terminator w waszych „Gewerbeschulach”  wykształcenia nie zdobędzie, a od polskich szkół w Białej odstraszacie polskich
majstrów policyą. Polską młodzież w waszych prusofilskich szkołach kształcicie na tumanów i bezdusznych „knechtów” niemieckich, a później macie tę bezczelność naigrawać się z własnych uczniów, — nazywając ich  ciemięgami, „nie umiejącymi się nawet  podpisać”. —(Gruboskórność „kulturników”  pruskich przechodzi zwykłe granice!
Dalej waleczni i wspaniałomyślni Niemcy przechwalają się spokojnością i tolerancyą wobec Polaków. Zapominają snać o tem, jak burzyli Dom Polski, jak zrywali i zrywają polskie napisy, jak napadali brutalnie spokojnie idących w biały dzień sokołów, jak nawet ogłoszenia polskiego znieść nie mogą na murach miasta.
Trudno, — Prusacy uważają za swoją wspaniałomyślność i łaskawość nawet to,
gdy raczą — kopnąć Słowianina. Na koniec należy się mała wzmianka
jeszcze jednemu najgłupszemu zarzutowi, Niemców, jaki czynią bialskim Polakom, „Sie sind staatsfeindlich, revolutionar” —i piszą w swoim wstępnym artykule. Istotną Polacy są „staatsfeindlich”, ale dla Prusaków i ich agentów w Bielsku.
Znów zapominają wielcy „patryoci austryaccy”, jak w r. 1866. z entuzyazmem
witali w Bielsku wojska pruskie podczas wojny austryacko-pruskiej; — jest to fakt historyczny.
Co do rewolucjonizmu polskiego, to zobaczyli go Niemcy na sali posiedzeń Radzie miejskiej w Białej. Widocznie hakatyści każdego uważają za rewolucyonistę, który nie chce być ich knechtem.
Niemcy z pod znaku pruskiego dawno już zatracili „ducha wiecznego rewolucyonisty” w sobie. Dawno pełzają po ziemi jak samolubne hyeny, szukające żeru, a jeżeli kiedy podnoszą się wyżej, to jedynie na wysokość, pełnego „krugla” lub cynicznego bezprawia.
Naród polski jest istotnie rewolucyonistą w najszlachetniejszem słowa tego znaczeniu, Podnosi wieczny protest przeciwko niewoli, bezprawiu i gnębieniu słabszych. Wszak w r. 1848. Polacy pierwsi szli na barykady za swobody konstytucyjne ludów niemieckich i zyskiwali ich miłość; wszak pierwszymi  pionierami konstytucyi w Austryi byli znów. — Polacy!
Wielki Schiller opiewał wolność garstki Szwajcarów — teraźniejsi Niemcy pragnęli by wiecznej niewoli 20tomilionowego narodu. I ci ludzie mają pretensyę szerzenia  kultury na Wschodzie...

   W tych okolicznościach Komitet polskich wyborców do gminy w Bielsku na poufnym zebraniu, które odbyło się w Domu Polskim, uchwalił wezwać wszystkich  Polaków, uprawnionych do głosowania na radnych miejskich, by dla zaprotestowania  przeciwko hakatystycznej polityce magistratu bielskiego — wstrzymali się tego roku od głosowania przy wyborach gminnych.
    Na marginesie tych wyborów, trochę w ich cieniu odbył się wybory uzupełniające do samorządu w Zabłociu. Tam zwyciężył Stanisław Szczepański.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz