środa, 19 marca 2014

Ciekawostki prasowe marca 1912 roku


    Na koniec tego przeglądu prasy warto odnotować, kilka ciekawostek. Pierwsza, dla wielu pewnie zaskakująca to wiadomość, że wegetarianizm to jednak nie wymysł naszych czasów, ale sposób życia, który znany był i sto lat temu. A oto krótka informacja o nowej książce pt. Opiekanie jarskie. Berlin nakładem wy­dawnictwa „Przewodnika zdrowia” (Czarnowski, Berlin N.. Woissenburgerstr. 27). Cena z przesyłką: 30 fen, 35 hal., 20 kop. Jest to zestawienie przeszło 50 wy­próbowanych praktycznie przepisów sporzą­dzania potraw z jarzyn, krup, ryżu, grzyb­ków, owoców, jajek, opiekanych w maśle lub tłuszczu roślinnym, tak że zastępują w kuchni jarskiej kotlety, pierożki mięsne itp. Podane są też praktyczne sposoby gotowania jarzyn i mlecznych potraw. Przepisy są wyraźne, łatwo zrozumiałe; niejedne z tych opiekanek, skibek, grzanek, placków i pączków smakować mogą za­pewne i największemu przyjacielowi mięsa. Ponieważ „Opiekanki” pojawiły się wła­śnie na czas wielkiego postu, więc tym więcej zalecać je można uwadze naszych gospodyń!



    W ramach zmian obyczajowych warto odnotować zawrotną karierę jaką zrobiła gra w karty. W szpony tego nałogu wpada coraz więcej pań. Z tego powodu Marja Bogdańska piszę felieton na ten temat, który kończy tak; Umysłowe życie zanika zupełnie – szczególnie na prowincji. Tacy zwolennicy gorący wista czy taroka – bakarata lub ferbla, nie mówią, nie myślą o niczem – jak tylko o kartach poza swym zawodowym życiem. Więc nie ma żadnego życia intelektualnego z wielką szkodą dla społeczeństwa, a często znaczne przegrane w karty pochłaniają mienie niezamożnych rodzin i wprowadzają je w opłakane stosunki finansowe. Należy ochronić nasze społeczeństwo od zgubnych skutków tej rozrywki, trwonienia czasu i pieniędzy. Szczególnie kobiety powinny otrząsnąć się z tego nałogu – doprowadzającego nieraz ich mężów i synów do ruiny. Ze sprawozdań dziennikarskich dowiadujemy się – ile ci papierowi królowie, damy i walety – przyczyniają się do rozmiażdżania mózgów kulą rewolwerową – do otwierania grobów samobójcom.
    I ostatnia ciekawostka związana z wywoływaniem duchów. Oto najsłynniejsza wśród paryskich spirytystów i okultystów niejaka pani Demange została zdemaskowana. Jej seanse odbywające się dla wybranych w podziemiach starożytnego kościoła św. Genowefy gromadziły tłumy chętnych. Jak donosi prasa: Na seansie, który odbył się w zeszłym tygodniu, wywoływano ducha Klodwiga. Duch poruszał ciężkie ławy, stukał, rzucał różne przedmioty, zjawił się również w postaci świecącego cienia na tle sąsiedniej izby ciemnej i na koniec zaczął dotykać obecnych. Ale to właśnie zgubiło „medium”. Jeden z obecnych spostrzegł długą trzciną z miękką gałką, osadzoną na końcu i złapał ją, a inny złapał...nogę pani Demange, manewrującą pod blatem stołu. Powstał ogromny chałas i zamieszanie. „Medium” wyparła się wszystkiego, więc zaproponowano seans sprawdzający. Pani Demange po długim oporze musiała się zgodzić. Posadzono ją na krześle i związano jej ręce i nogi. Wszystkie nogi od krzeseł i stołów określono dookoła kredą, ażeby sprawdzić przesuwanie się tych przedmiotów i rozpoczęto seans. Pani Demange drżała, dostawała nawet konwulsji, ale pomimo wszystkich wysiłków, które trwały prawie godzinę, żaden duch się nie zjawił. Po 20 minutach odpoczynku powtórzono próbę, również na próżno. Na drugi dzień p. Demange zniknęła...





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz