wtorek, 11 marca 2014

Linia lokalnych podziałów pobożnych i bezbożnych socjalistów – marzec 1911




    Wielka polityka miała swój oddźwięk i lokalny. W wyniku wielu różnorakich działań doszło do zmiany właścicieli karczm, a raczej osób, które posiadały koncesje. Szczególnie mocno ten konflikt był widoczny w Buczkowicach. Trzeba pamiętać, że tereny pomiędzy Bielskiem i Żywcem zostały stosunkowo szybko podzielone pomiędzy zwolenników socjaldemokracji i związku działającego pod egidą ks. Stojałowskiego. Linia podziału przechodziła przez Buczkowice i Rybarzowice. Na terenie Łodygowic, Godziszki i Kalnej prym wiedli pobożni socjaliści, natomiast w Wilkowicach i Mikuszowicach większość posiadali bezbożni socjaliści. Z tego też powodu, arenami najcięższych starć rywalizujących organizacji robotniczych były Buczkowice i Rybarzowice. A oto obraz konfliktu widziany przez socjaldemokratów (bezbożnych socjalistów) zamieszczony na łamach „Robotnika Śląskiego”. Ich zdaniem zlikwidowanie karczm i powstanie nowej to dzieło posła Dobii, który zadbał o to by jego pupil nie miał konkurencji. Odkąd w gminie jest jedna tylko gospoda, to pijaństwo się przez to nie zmniejszyło i nie ustało, lecz...zaczęły się bijatyki. Dawniej, jeżeli ktoś kogoś nie mógł znieść, to go unikał i nie uczęszczał do tej gospody, gdzie tamten chodził. Teraz to niemożliwe. Gdy zaś nieprzyjaciele zejdą się w jednej karczmie i każdy coś wypije – bitka jest nieunikniona.


    O sprzyjanie tej sytuacji oskarżali bezbożni socjaliści ks. Andrzeja Lenarta, gdyż z „panem” Dobiją to jedna głowa i jedna kieszeń.[1] Proboszczowi dostało się również za to, że: za użycie każdej szaty, każdego przyboru, piękniejszego ornatu, bogatszej kapy, droższego krzyża, czy czy czegokolwiek, każe sobie ks. Lenart osobno płacić. (...) „Cennik”, jaki sobie ks. Lenart ułożył, jest szczytem wyzysku. Dawniej, gdy przyjeżdżał ksiądz z Łodygowic na pogrzeb lub gdy ze ślubem albo chrztem trzeba było tam jechać i fury płacić, to jeszcze było taniej, aniżeli teraz, gdy kościół jest na miejscu. Za ślub zwyczajny żąda ks. Lenart 15 koron, ale kto chce mieć wesele, ten musi za ślub dać 20 koron, jeżeli zaś ma być ślub rano podczas mszy, to nawet 35 K. Pogrzebu nie chce zrobić niżej 80 koron![2]


[1] „Robotnik Śląski” nr12, z 24.03.1911, s. 4.
[2] „Robotnik Śląski” nr13, z 31.03.1911, s. 4.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz