piątek, 7 marca 2014

Na alkoholu budżet stoi – marzec 1911




Tygodnik „Wieniec i Pszczółka” w marcu bardzo dużo miejsca poświęca sprawom związanym z szeroko rozumianą produkcją i dystrybucją napojów alkoholowych. O tym, że była to istotna sprawa świadczyć może również to, że „Silesia” poświęciła dużo miejsca tej zmianie.[1] Warto przypomnieć, że w 1910 roku wprowadzono nowe prawo podatkowe i nowe koncesje, które miały zmienić dotychczasowy „układ sił” w tej branży. Jak łatwo się domyślić, stary układ został niezmieniony ale zachwiany i tylko nieznacznie zmienił pozycje, przez co pomimo zmian właścicieli karczm w poszczególnych wsiach niewiele w tej materii się zmieniło. Tygodnik informował, że w myśl prawa bezpośre­dnią kontrolę nad osobami, obowiązanemi do uiszczenia krajowej opłaty konsumcyjnej od piwa, a zamieszkałem w gminach, po­łożonych w pasie granicznym od śląska, aby tym sposobem położyć skuteczną tamę wprowadzaniu w granice kraju piwa nie-zameldowanego i temsamem nieopodatkowanego wyrządzającemu przez to materyawe straty skarbowi krajowemu.
Kontrolę tę powierzył Wydział krajowy dzierżawcy opłaty komunalnej w Białej, Samuelowi Rappaportowi, który ją przy pomocy osób zaufania godnych, tudzież odpowiedniej ilości strażników ma wykony­wać.
Celem łatwiejszego, a dla interesowanych stron dogodniejszego sposobu wy­konywania kontroli, ustanowiono na razie 7 biur meldunkowych.[2]
Powstały biura w Białej, Bystrej, Szczyrku, Łodygowicach, Bestwinie, Kaniowie i Jawiszowicach. Osoby wprowadzające wszelkie piwo z poza granic kraju, bez względu na  to czy piwo, to jest Galicyjskie prowencji (wyrobu) czy też obcokrajowej, mają je w najbliszem biurze meldunkowem zgłosić do opłaty i okartkowanta zgłoszenia. Biuro meldunkowe wciągnie zgłoszoną ilość do wykazu, celem zawiadomienia Wydziału krajowego, dla wymierzenia opłaty, a beczki, względnie flaszki okartkuje, na dowód, ze piwo zameldowane.[3] Na przeszło dwóch stronach redakcja rozpisuje się o wszystkich uprawnieniach kontrolerów i ich nieograniczonym wpływie na działalność całej tej branży. Kończy zaś artykuł stwierdzeniem: Kierownikiem głównym został zamianowany żyd Samuel Rappaport z Białej, który sobie przybrał do pomocy samach żydów, dawnych pod-propinatorów. Dla okrasy wzięto również 3 katolików Jakóba Płonkę, Józefa Grygierczyka, Jana Chlebka, ale nad tymi dwoma ostatnimi ustanowiono nadkontrolera w sławetnej osobie żyda Henryka Feliksa. To powierzenie tych biur meldunkowych samym żydom i powołanie na strażników prawdopodobnie równie! samych żydów, będzie miało tę stronę ujemną, a dla chrześcijańskiego przemysłu gospodnio-szynkarskiego wprost zabójczą, że ci kontrolerzy i strażnicy będą naszym chrześcijańskim szynkarzom wpychali trun­ki wyrobu żydowskiego, a biada temu szynkarzowi, który im się oprze, będzie miał rewizyi co niemiara.[4]


O tym zjawisku osobliwie donosi satyryczny „Kikeriki” pokazując żydowskich karczmarzy w podwójnej roli. Oni to zarabiają na pośrednictwie, bowiem załatwiają sobie koncesje u posła Paducha, i rozpijają polskiego chłopa.[5] Gazeta nie przypadkowo zajęła się tym posłem, gdyż „wsławił” się on sprzedawaniem koncesji. Klub Polski odciął się od jego praktyk. Jednak Paduch próbował nadal uczestniczyć w pracach klubu pomimo tego, że brał łapówki za przyznanie propinacji. W tych okolicznościach cały parlament protestował, a Polski Klub mówi: fuj...[6] Inne pismo„Bie Bombe” zajmujące się sprawami parlamentu podsumowało te fakty: W Polskim Klubie doszło do rozłamu. Wielkim odkryciem było, że koncesje zostały sprzedane. Nie ukarano jednak winnych, lecz pomimo tego przedłożono rządowi koncesje. Bowiem bez koncesji Polski Klub nie mógłby istnieć. Ponieważ w większości zgromadzili się tam koncesjonowani politycy tam się zgromadzili. [7] Kolejne gazeta „Der Floh” zamieściła prześmiewczy wierszyk dotyczący tej sprawy, pt. Szlachetni Polacy,  który zaczynał się od słów: W wysokim domu siedzą szlachetni szlachcice,
którzy powinni siedzieć gdzie indziej....[8] Sprawa była poważna, gdyż faktycznie Klub Polski lobbował za tym, aby jak najwięcej koncesji otrzymali na terenie Galicji Polacy, aby zmienić ówczesny stosunek sił w tej branży. Zdarzało się, że niektórzy posłowie zapominali, że cel nie uświęca środków i postępowali skandalicznie wcale się z tym nie kryjąc. Oprócz Paducha, szczególnie mocno działał w tej materii poseł Stapiński, który tak tłumaczył swoje racje: Drogi kolego. Proszę wziąć ze mnie przykład. Nie można kurczowo zawsze trzymać się zasad, bowiem musimy robić koncesje dla swoich, musimy wspierać swoich. I ja nadal będę robił koncesje.[9]

Kontynuując wątek handlu alkoholem, warto zajrzeć do „Silesi”, która szeroko rozpisuje się o zebraniu stowarzyszenia oberżystów i szynkarzy z Białej i Lipnika, które odbyło się w hotelu „Pod Czarnym Orłem”. Dowiadujemy się z niego, że stowarzyszenie po przyjęciu 36 nowych członków i odejściu kilku liczyło 62 członków. W ciągu ostatniego roku odbyli 5 ogólnych roboczych spotkań, a sam zarząd spotykał się 11 razy. Na zebraniach protestowano przeciwko obłożeniu podatkiem wina i stale podnoszonych cen piwa. Dwukrotnie w tej sprawie byli u hr. Badeniego i zarządu krajowego, interweniowali w starostwie, Izbie Handlowej w Krakowie i u posłów z regionu. Zwracali się również do lokalnych władz samorządowych o przedłużenie godzin otwarcia lokali z 10 godziny na 11. Prośby ich nie zostały wysłuchane. Na koniec zebrania uzgodniono wspólną cenę piwa oraz przyjęto plan wycieczki do browaru w Żywcu. Jak również ustalono, że składka członkowska ma wynosić 12 koron.[10]

[1] Por. „Silesia” nr 72, 29.03.1911, s. 3.
[2] „Wieniec i Pszczółka” nr 12 z 19.03.1911, s. 164.
[3] „Wieniec i Pszczółka” nr 12 z 19.03.1911, s. 164.
[4] „Wieniec i Pszczółka” nr 12 z 19.03.1911, s. 165.
[5]Kikeriki”, nr 25 z 26.03.1911, s. 1.
[6]Kikeriki”, nr 24 z 23.03.1911, s. 2.
[7] „Bie Bombe”  nr z 2.04. 1911, s. 2.
[8] „Der Floh” nr 10 z 5.03.1911, s. 2.
[9] „Der Floh” nr 14/15 z 9.04.1911, s. 2.
[10] Por. „Silesia” nr 58, 11.03.1911, s. 3.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz