piątek, 23 maja 2014

Kronika Kryminalna - maj 1914

    Usiłowanie samobójstwa – tak brzmiał tytuł zamieszczony w „Dzienniku Cieszyńskim”, który opowiadał historie nieszczęśliwej miłości. Onegdaj w jednym z parków w Białej postrzelił się śmiertelnie w zamiarze samobójczym. 27 lat liczący Alojzy Ł. W stanie beznadziejnym odwieziono nieszczęśliwego denata do tutejszego szpitala cesarza Franciszka Józefa.
Powodem targnięcia się na własne życie! byłą .— jak to wykazuje pozostawiony na miejscu wypadku list — nieszczęśliwa miłość. Przed kilku miesiącami poznał Alojzy Ł. w jednej z tutejszych kawiarń uroczą kasyerkę Waleryę K. z Mor. Ostrawy, w której się zakochał. Dłuższy czas pozostawali zakochani w bliższych stosunkach, snując na przyszłość jak najlepsze nadzieje. Niestety po jakimś czasie zauważył Alojzy Ł. że go kochana zaczyna oziębłej traktować,
a w kilka dni później zagroziła mu nagłym wyjazdem, jeżeli jej będzie przeszkadzał w zahawianiu sie z innymi. Zakochany biedak nie robi ukochanej żadnych wyrzutów, nie chcąc jej sobie tembardziej zrażać, ale mimo to we środę przeszłego tygodnia nadobna Walerya nie zwierzając się nikomu, wyjechała nagle i niewiadomo dokąd. Zrozpaczony Alojzy Ł. w mniemaniu, że go
ukochana już na zawsze porzuciła, w nadmiernym żalu za nią błąkał się głodny po okolicy przez kilka dni, nie mogąc nigdzie znaleźć miejsca, a w końcu postanowił położyć kres swym męczarniom.

    Trudno powiedzieć na ile bardzo zła sytuacja gospodarcza, a na ile zwykłe chuligaństwo było przykładem wielu zajść z udziałem sfrustrowanych robotników. „Nowy Czas” publikował całą serie takich zdarzeń. Najpierw:  Tkacze Świerczek, Baron i Sowa z fabryki Itzkowitz i Herholz nie są zadowoleni z urządzeniem Bożem: Sześć dni będziesz pracował a na siódmy odpoczniesz. Oni i poniedziałek chcą użyć zamiast na zapracowanie grosza na hulanie. W ostatni poniedziałek zamiast pójść do pracy, wędrowali od gospody do gospody w Bielsku. Na ostatniej stacyi, w gospodzie Silbersteina, rozpoczęli swe spustoszenia. Łamali kije bilardowe, stoły, stołki, dusili gospodzkiego i bili go pięściami. Policya aresztowała wszystkich trzech.   Podobny incydent terz z udziałem trzech pijanych robotników miało miejsce w gospodzie Henryka Betlera.  Kolejna pijana trójka zjawiła się u kupca Bauera oznajmiając właścicielowi, że mu chcą wygarbować skórę. Robotnicy uchwycili następnie Bauera, powalili go na ziemię i zamierzali słowa swe w czyn zamienić. W tym momencie przechodził koło sklepu policyant. Robotnicy spostrzegłszy go uciekli. Jednego z nich, niejakiego Szontkę, złapano i odstawiono do sądu.  Zaniepokojona tymi zdarzeniami gazeta podaje: W ostatnich czasach wzmagają się wypadki, że bez wszelkiej przyczyny popełniane bywają okrucieństwa nożami i kamieniami. W sobotę napadli dwaj mężczyźni przed fabryką Wolfa robotnika Jana Migdalą i zranili go kamieniami tak ciężko, że musiano go odwieźć do szpitala. 
    Ułańską fantazją popisali się bracia Dziubek, którzy w jednej gospodzie zrobili ogromną awanturę. Właśnie koło gospody przechodząca patrol wojskowa chciała ich zabrać i odstawić policyi. Lecz przytem trafiła na wielki opór. Jeden z braci zadał nawet komendantowi patroli taki cios, że ten upadł na ziemię. Przemoc patroli jednak zwyciężyła.
    Jednak do największego zaburzenia doszło przy poborze do wojska w Bielsku.  W poniedziałek zgromadziło się na rynku bielskim około 40 rekrutów. Do nich przyłączyło się 400 robotników fabrycznych i cała ta kompania rozpoczęła się następnie awanturować i rozbijać po mieście. Krzyku było tyle, iż ludzie w poważnym znaleźli się kłopocie o całość bębenków usznych. Lecz cóż kiedy pan „wachmann” sam jeden bał siei podochoconej młodzieży i schował się w mysiej dziurze! Musiano dopiero rozbijać się za policyantami, aż w końcu, gdy już ich było coś 6, odważono się przystąpić do rozbrykanych rekrutów. Nie obeszło się widocznie z powodu szorstkości i gwałtowności policyantów — bez aresztowań.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz