poniedziałek, 16 czerwca 2014

Służąca w płomieniach, które niosące śmierć - czerwiec 1914



    „Nowy Czas” informował, że w Starym Bielsku wybuchł w nocy u Mendroka pożar. Spalił się dom i stodoła. Na miejsce pożaru przybyłe straże z miejsca, z Aleksandrowie i z Wapienicy, mogły tylko sąsiednie budynki uchronić.  Jednak trwogę budził inna wiadomość: W poniedziałek około godziny 11. w nocy spostrzeżono na balkonie trzeciego piętra domu p. Bichterlego na rynku odblask
ogniowy. Ody sąsiedzi włamali się do pomieszkania, znaleźli służącą spaloną na ziemi. Nieszczęśliwa 18- letnia Marya Stoszke położyła się w swem ubraniu na łoże, postawiwszy równocześnie na kosz z bielizną palącą się świecę.   Wszystko wskazuje, że zrzuciła ona palącą się świecę, która wpadła do łóżka i zapaliła siennik. Gdy się służąca obudziła, zauważył iż był siennik i ona też była w płomieniach. Uchwyciła siennik, aby go przez sień wyciągnąć na balkon, co się jej też udało. Lecz na balkonie zemdlała i wywróciła się na palący się siennik, z którym wspólnie zgorzała. 


    Aby nie pozostawiać państwa w tak smutnym nastroju, jeszcze jedna informacja, której głównym rekwizytem była świeca. We wtorek rozeszła się po mieście wieść, że do gmachu podatkowego w Białej się ktoś wkradł i że złodzieja na miejscu złapano. Rzecz jednak wyjaśniła się następującem śmiesznem zdarzeniem. Jeden sługa urzędniczy używał lokalu kasowego na nocleg. Gdy w poniedziałek w nocy znowu do c. k. lokalu sypialnego przybył, zapomniał światło zagasić. Przechodnie widzący światło mniemali, że złodzieje są przy robocie. Policya znalazła w lokalu tylko w słodkim śnie spoczywającego sługę. Zaiste ów sługa będzie musiał sobie szukać inny lokal na nocleg.  Niemiecka „Silesia” informacje o tym zatytułowała „Galicyjskie porządki w urzędzie podatkowym”. Przy tej okazji naigrywała się polskich porządków. Perypetie sługi Madeja, który chciał zaoszczędzić na noclegu prawie, że słowo w słowo przedrukował oczywiście usłużny „Ślązak”.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz