czwartek, 31 lipca 2014

Sprawy oświatowe - lipiec 1914 cz. 2


   „Oświata budzi i uświadamia” to tytuł artykułu wprowadzającego do obrad zjazdu charakteryzującego miejscowe stosunki: W tutejszych kresowych powiatach, bielskim i bialskim, w skład których wchodzi 116 gmin wiejskich i miejskich, z czego tylko 12 zaliczyć można do tak zwanej wyspy językowej niemieckiej, długie dziesiątki lat panowała bałwochwalcza cześć I dla wszystkiego, co niemieckie. Około 36 tysięcy Niemców, wśród których wnet połowa dopiero w pierwiszem pokoleniu, nadawało ton obu powiatach, choć w nich mieszka około 130 tysięcy Polaków. Kto przybył w te strony przed laty 20, a nawet jeszcze 10, odnosił wrażenie, że tu wszystko niemieckie, że Polacy to naród robotników, który powoli uledz musi germanizacyi- Stutysięczna rzesza spała snem twardym z powodu braku oświaty, bo oba te powiaty umyślnie były zaniedbywane, szkół było mało, a. te, co były, były nisko zorganizowane, przepełnione dziatwą, o jednym nauczycielu. W gminach zaś niemieckich, w miastach Bielsku, Białej i gminach najbliższych, zakładano forsownie szkoły, w których dawano oświatę, kulturę swoijm —Niemcom, o ile zaś garnęli się do szkół tych Polacy, to wychodzili jako zaciekli renegaci, jak n. p. Hanslik, Wiśniowski, którzy swem postępowaniem jeszcze więcej szkody wyrządzili Polakom, niż rodowici Niemcy.
Następstwem, braku oświaty była pokora u chłopa i robotnika polskiego, posunięta do niewoli wobec fabrykanta niemieckiego. Niemcowi wszystko było wolno: wydzierać prawa obywatelskie, krzywdzić w fabryce, obniżać zarobki, grasować po polach, lasach, górach polskich, wyć swe germańskie pieśni po drogach i po siołach — ludzie patrzyli na to z lękiem, sadzili, że tak być musi,
że taki już dopust Boży- Nareszcie jednak przyszło ocknięcie, nie odrazu, nie wszędzie i niejednakowe, większe po stronie galicyjskiej, mniejsze,, ba do dziś za małe, po stronie śląskiej. Przyszło na kresy tutejsze „Towarzystwo Szkoły Ludowej", zaczęło zakładać w Białej, Leszczynach, Hałcnowie szkoły, zaczęło 'budzić lud z uśpienia. W ślad za tem poszło szkolnictwo ludowe w powiecie, dawne zaniedbanie poprawiono i oto w ostatnich 5-ciu latach przyszło do tego stanu, że w Bielskiem niema gminy bez szkoły, a ciągle podnosi się dotychczasowe na II- i IV-klasowe szkoły. Akcya ta idzie słabiej na Śląsku, gdzie renegaci i Niemcy przeszkadzają powstawaniu nowych szkół i pilnują bacznie, by polskie szkoły w bielskim powiecie były jak najniżej zorganizowane. Powoli i tam idzie ku lepszemu, i tam wkroczyło TSL., zakładając szkoły swe w Jaworzn i Czechowicach.
Szkoły te usunęły zupełnie analfabetyzmu, podniosły uświadomienie narodowe,
zorganizowały ludność polską. 0 ile przed dziesięciu laty mało kto czytał .polskie gazety  to obecnie codziennie setki gazet rozchwytują robotnicy i włościanie. W bialskim powiecie niema prawie gminy bez kasy Raiffeisena, na 49 gmin jest 29 Kółek rolniczych, jest w powiecie 10 Czytelń TSL i szereg innych, w ostatnich czasach powstało kilka gniazd sokolich wiejskich, razem w powiecie jest dziewięć gniazd sokolich. Duży postęp pod tym względem jest i W powiecie bielskim, gdzie każdy miesiąc, tydzień niemal przynosi jakąś nową placówkę narodową.
Powstanie wreszcie szkół średnich w Białej, gininazyum i seminaryuim, w których kształci się przeszło 350 młodzieży, wypuszczenie w świat około' 70 maturzystów, danie chleba takiemu zastępowi młodzieży — dzieciom tutejszych robotników, włościan i rzemieślników, wywiera ogromny wpływ na okoliczne ganiny, przez te młodzież najbardziej uświadamia się setki rodzin po gminach przez te dzieci rodzice przywiązują się do spraw polskich.
Następstwem zniknięcia analfabetyzmu, ciemnoty, zorganizowanie się w różne związki kulturalne i ekonomiczne, jest to, że Polakom przestała niemczyzna imponować, że nie napawa ich postrachem i uległością, ale przybyło im pewności siebie, wynikającej z przekonania, że naród polski jest narodem wielkim, o pięknej przeszłości; że ma, duża i starą kulturę, że nie jest narodem
parobków tylko i robotników, którzy mają być pognojem dla obcych, dla butnych Prusaków--.
Skoro zaś przyszło do tego stanu uświadomienia, musiała przyjść i chwila, kiedy
Polacy podjęli akcyę zdegradowania Niemców do roli odpowiedniej ich liczebności w obu powiatach. Gmin czysto polskich jest tu dziesiątki; Gminy czysto niemieckiej niema, ani jednej, bo nawet takie Bielsko liczy Polaków ponad 2.500, podobnie i Biała liczy ich. około 3.000, Lipnik około 5.500, a również Halcnów, czy Kamienica, Mikuszowice śląskie, Stary Bielsk i t. d- mają zawsze duży odsetek Polaków.
Degradacya taka nie odbędzie się maturalnie zaraz i spokojnie. Niemcy, przyzwyczajeni do rządów, do wchłaniania Polaków przez szkoły, nie pogodzą się wnet ze zmienionyani warunkami. Niemcy jeszcze nie jedna urządza awanturę, by po raz przedostatni czy ostatni zaznaczyć, że są u siebie, na rzekomo niemieckiej ziemi, ale opór ten będzie coraz słabszy w miarę tego, jak po stronie polskiej uświadomione dziś tysiące wzrosną do stu tysięcy, gdy oba te kresowe powiaty wyplenia zupełnie z pośród siebie renegatów, zwanych delikatnie „deutseh- freudlich gesinute". Jeszcze nie jednej przykrości doznają i Polacy w Bielsku i Białej, nie wnet dopuszcza -ich tu Niemcy do przynależnych im praw obywatelskich, ale mogą być pewni, że jak ostatnie wypadki bielskie, kiedy wzbronili odbycia uroczystości sokolej w Bielsku, wszystkie szykany, rzucone kamienie, znalazły stokrotne echo w okolicznych wioskach, ba w. całymi kraju- Następstwa szowinizmu, buty hakatystów bielskich są tak kolosalne, nieprzewidzianie nawet, że posłużą za bicz na hakatę pruską z Bielska-Białej. Lud oświecony, uświadomiony, lud polski nie pozwoli bezkarnie na to, by jego dzieciom nie wolno było odbywać uroczystości swych na starej piastowskiej ziemi śląskiej. Jak obecnie odruchowo poznikały tablice z niemieckimi napisami po naszych górach, które dziesiątki lat szpeciły nasze leśne ścieżki, tak przyjdzie czas i na tablicę, szyldy na ulicach, drogach naszych arniki, rządzonych jeszcze przez Niemców.
Polityka hakatystów tutejszych, która nie widzi tej zaszłej zmiany w oświeceniu i uświadomieniu ludu polskiego', (która ten lud drażni i prowokuje, przyśpiesza tylko naturalny proces, i co samo działoby się przez parę lat ciężkiej nieraz pracy, to dzięki brutalności Niemców wstrząsa każdem sercem polskiem, budzi je, a zbudziwszy, nie pozwala już spocząć, lecz pcha żywiołowo do poruszenia, wszystkiego, co swoje, każe odrobić zaniedbane dawniej lata spędzone w ciemnocie, w hypnozie niemieckiej.

Towarzystw  Szkoły Ludowej, które pierwsze przyszło w te strony z kagańcem oświaty narodowej, które Wysłało w- te strony ludzi do pracy światowej, ludzi, którzy poza szkołą nie żałowali trudu i czasu, by budzić starszych, by wskazywać wzniosie cele naszego narodu — cześć i podziękowanie!
Zjazd, jaki Towarzystwo w Białej urządza, przypada w chwilo, kiedy włożona w grunt tutejszy praca zaczyna wydawać owoce. Dotąd znać było pewne tylko objawy poprawy stosunków- Kok obecny zapowiada przyszłe lata stałego owocowania.
     Tegoroczny Walny Zjazd Towarzystwa Szkoły Ludowej odbywał się w Białej w auli seminaryuta nauczycielskiego przy ul. Komorowickiej. „Gwiazdka Cieszyńska” dała z tego wydarzenia tylko krótką wzmiankę: W Białej odbył się zjazd Towarzystwa Szkół Ludowych. Przez dwa dni 400 delegatów obradowało nad rozwojem TSL. Przybyli zwiedzali Bielsko i Biała w tym Dom Polski. W obradach uczestniczył Prezes TSL z Hałcnowa Szlagór.  Szeroko o zjeździe rozpisywały się: „Dziennik Cieszyński” „Czas” i „Kurier Lwowski”.
Prasa zgodnie informowała, że na zjazd do Białej niezwykle licznie przybyło 450 delegatów, ze wszystkich stron Galicji i Śląska. Najsilniej reprezentowana była Galicji wschodnia. Na plenarnych spotkaniach zajawiła się też licznie publiczność miejscowa i ludność rolna i robotnicza z wiosek okolicznych.
Delegaci z dalszych stron, nieznajacy stosunków miejscowych, ze zdziwieniem patrzeli na niezwykle liczną asystencye żandarmeryi. Co krok żandarmi, mający czuwać nad bezpieczeństwem miasta i zachwianiem spokoju publicznego. Kto -ten spokój miał zakłócić? W każdym razie nie delegaci
polscy, którzy zjechali tu dla pracy a nie awantur. Pisma niemieckie za to zapełniły się kłamstwami i obelgami pod adresem zjazdu.  

środa, 30 lipca 2014

Wakacyjny sport pływacki – lipiec 1914

    Podczas miesięcy letnich niezależnie od czasu, w którym ludziom przyszło żyć lubili oni spędzać czas nad wodą. Sto lat temu nasi przodkowie odpoczywali nad rzekami, a jak wyglądał taki odpoczynek ilustrują prezentowane zdjęcia.



Natomiast, gdy jechali do kurortów to zdecydowanie wybierali basen morza śródziemnego. Niewielu decydowało się na plaże zimnego Bałtyku leżące w „obcym” państwie, a gremialnie jechali na „krajowe” plaże Adriatyku. Lokalny tygodnik „Nowy Czas” w lipcu 1914 roku zawiadamiał wszystkich, że bielski: Ks. proboszcz dr Schmidt, który podczas długiej choroby ks. proboszcza Modla i po jego śmierci aż do powołania drugiego księdza sam sprawował czynności duszpasterskie, wyjechał celem rekreacyi urlopem na pięć tygodni. Tego typu anonse nie były niczym nadzwyczajnym, a przyjętym powszechnie zwyczajem. Warto jednak zaznaczyć, iż na kilkutygodniowy urlop mogli sobie pozwolić tylko dobrze sytuowani, zwykli zaś zjadacze chleba musieli się zadowolić, co najwyżej wyjściem nad rzekę. Jak widać rzeczywistość mimo upływu lat niewiele się zmienia...

    Podobnie też jak teraz nasze panie stawały przed dylematem: Co na siebie włożyć!? Niestety informacje ze świata mody w żaden sposób nie mogły ucieszyć, tych pani, które posiadały „drobne” mankamenty z figurą. Nie byłbym typowym facetem, gdyby nie przedstawił cóż takiego styliści radzili paniom, które w sezonie letnim opuszczały miasta i udawały się na wypoczynek. A jeżeli wypoczynek, to morze, a jak morze to plaża, a jak plaża to...coś co lubią mężczyźni, czyli skąpane w słońcu piękne kobiety oczywiście w strojach kąpielowych. Otóż zauważyć muszę, że obecna moda zniosła dotychczasowe kostiumy spódniczkowe, w ogóle z materiałów. Sport pływacki, który w tej dziedzinie nadaje ton modzie, doszedł do przekonania, że najlepszym i najelegantszym kostyumem kąpielowym jest trykot, ciemny lub czarny. To też obecnie nad brzegami morza zaczynają znikać owe kostyumiki płócienne lub jedwabne różnokolorowe, a natomiast panie występują w trykotach. Do poruszania się w wodzie są one bardzo wygodne, ale za to wymagają...bardzo zgrabnej figury.

    Jak się jednak okazuje kostium do pływania tak pieczołowicie i starannie dobierany wcale nie służył do zażywania kąpieli. Humor z epoki przedstawia to dobitnie. Oto męczący się na plaży w słońcu mężczyzna zwraca się z wyrzutem do żony: Jeżeli ty wcale nie wchodzisz do morza, to mogłem sobie przynajmniej odmówić tej ciężkiej drogi do kąpieliska! Na to z rozbrajającą szczerością i oburzeniem żona: A czy ja mogłabym sobie w stroju kąpielowy pospacerować po ulicy!?




Jak widać mimo upływu lat nic się nie zmienia...
                                        Z wakacyjnym pozdrowieniem Jacek Kachel

wtorek, 29 lipca 2014

Sprawy oświatowe - lipiec 1914 cz. 1

    Zakończenie roku szkolnego w Kamienicy odbyło się 4 lipca. Ten dzień dla lokalnej społeczności był wyjątkowym, gdyż z tym dniem złożył dyrektor Emil Jauernig swój urząd kierownika szkoły i wstąpił w stan pensyjny. Przez 38 lat spełniał sumiennie swe obowiązki jako kierownik tej szkoły, trzymając jej poziom z biegiem czasu zawsze na równi. Pracował on nie tylko dla szkoły. Wolne swe chwile poświęcał dla podniesienia dobra gminy i społeczeństwa. Był on przez kilka lat sekretarzem gminy, współzałożycielem straży ogniowej i kasy raiffeiseńskiej, której przewodniczącym jeszcze obecnie jest. Jego zasługi umiał ocenić Wydział gminny, który na uroczystość powyższą wysiał deputacyę, aby wyraziła jubilatowi podziękowanie i uznanie. Żywimy nadzieję, że p. Jauernig będzie dalej czynny dla dobra ogółu i podnosimy modły do Boga, aby mu udzielił błogich, szczęśliwych i spokojnych lat pensyjnych. 
    W Żywcu obradowało walne zgromadzenie członków tow. Pomocy Naukowej. Organizacja ta w mijającym roku szkolnym przekazała ponad 398 koron tamtejszej szkole realnej. Towarzystwo podjęło starania o założenie dwuklasowej szkoły handlowej. Na podstawie nowego statutu dokonano wyborów: Przewodniczącym S. Gizowski, zast. Przew. Ks. J. Sadowski; wydział: Bauer, Biliński, dr. Bau, dr. Fonferko, Bielewicz, Minkiński, Waśniowski, Osostowicz. W skład komisji kontrolującej weszli: Polończyk, Widlarz, Wróblewski.
    Najważniejszym wydarzeniem związanym z edukacja był krajowy dwudniowy zjazd Towarzystwa Szkół Ludowych w Białej, który odbył się 11 i 12 lipca 1914 roku. Zanim jednak omówię jego przebieg trzeba również wspomnieć, że dzień przed tym zjazdem również w Białe odbył Zjazd oświatowy Młodzieży Polskiej.   Delegaci stowarzyszeń akademickich obradowali pod przewodnictwem A. Prymona delegata ze Lwowa. Najwięcej dyskusji wywołał referat K. Daynana z Krakowa, który wygłosił referat pt. „Organizacja pracy oświatowej wśród robotników”. W przemówieniu mówca nie tylko zgłosił postulaty budowy domów robotniczych i specjalnej prasy oświatowej dla robotników, ale pozwolił sobie na ostrą krytykę dotychczasowych działań TSL. Referent zarzucił, TSL iż jest mało demokratyczna i nie wciąga do swoich prac ludzi z wszystkich warstw. Wygłoszenie tego typu stwierdzeń na bratnim zjeździe organizacji młodzieżowej dzień przed walnym zjazdem TSL uznano za prowokacje. Z tego też powodu St. Rymar i A. Bystroń oraz wielu obecnych ostro polemizowało z tezami referenta. Później przewodniczący Prymon wygłosił odczyt pt. „Zadania i obowiązki młodzieży w pracy wojskowej na wsi”. Natomiast o roli czytelni wiejskich mówił M. Dec.
    Zanim jednak rozpoczęły się obrady pojawiał się ciekawa inicjatywa i odezwa. Pewien robotnik z Bielska nadesłał list, w którym postulował aby: za rzecz najlepsza i konieczna założenie w Bielsku ochronki, w której dzieci polskie mogłyby się kształcić w duchu polskim i nie potrzebowały uczęszczać do ochronek niemieckich, gdzie od małego już je wynaradawiają i zatruwają im ducha edakcya „Ilustr. Gazety Polskiej", w lot zacną te myśl podjęła i zarządziła natychmiast składkę, oifiarując od siebie na ten cel 25 koron. Ochronka ma nosić nazwę „Ochronki Ilustr. Gazety Polskiej”. Przybywający powitał „Dziennik Cieszyński” następującym artykułem wstępnym. WITAJCIE!
   W sobotę 11. b. m . powitamy w Białej najmilszych dla nas gości: delegatów i członków Towarzystwa Szkoły Ludowej przybywających tutaj na doroczny zjazd. Witajcie nam na tej odwiecznej polskiej ziemi, którą Niemcy, wśród nas mieszkający sobie przywłaszczyć usiłują! Witajcie wśród tych dusz i serc, które bez Waszych zabiegów i wysiłków byłaby na pewno na wieki pokryła rdza niemczyzny.
Witajcie wśród tych murów, dźwigniętych Waszem staraniem a ofiarami całej Polski jako twierdze nieugiętego polskiego ducha!
Witajcie w mieście, które przed innemi na zjazd Wasz się nadaje, bo jest dziś największym Waszej pracy folwarkiem, największym szańcem ochronnym przed walącą w nas falą z zachodu!
Przybywajcie oglądać wyniki Waszej i naszej pracy, przybywajcie na miejscu zetknąć się z tutejszą ludnością polską.
Przekonacie się, że ona tu naprawdę jest, że jej jest przeszło półtrzecia tysiąca w tem nie wielkiem blisko 9-tysięcznem mieście. Zetkniecie się z inteligencyą, rękodzielnikami i robotnikami i zobaczycie, że muszą ciężki bój toczyć o prawa swoje w tem mieście, które chce gwałtem uchodzić za wyłącznie niemieckie. Ludność polska witać Was będzie jako spadkobierców odrodzicieli i wskrzesicieli swoich i jako jedynych dziś naprawdę obrońców przed tym
naporem, który w ślepej swej bucie nie zna granic wobec słabszego. Wyciągną się do Was serdecznie te najbardziej upragnione, bo z największym trudem uratowane dłonie rękodzielników, robotników i włościan, aby Wam podziękować, że w Was i w szkołach przez Was budowanych znaleźli oparcie
dla swoich szczerych polskich uczuć. Przez szkoły TSL odżyła polskość w mieście, odżyła w okolicy polskość wogóle na całym krańcu zachodniej Galicyi zostawione! na pastwę tej olbrzymiej ośmiornicy, co z Bielska i Białej długiemi ramionami wciągała w siebie żywioł polski i rosła w potęgę.
Prosimy Was w gościnę do swojego i do obcego miasta. Do swojego, bo żyliśmy w niem, żyjemy i da Bóg będziemy żyli; do obcego, bo dzisiaj władzę nad niem obcy sprawują. Nie powitają Was tu, jak gdzieindziej przedstawiciele miasta, nie wiemy, jak powitają Was współmieszkańcy nasi Niemcy. W dzisiejszych czasach wszystkiego spodziewać się można. Siła rozpętała się
przed prawem, to też jej prawo utrzymać nie może. Nie myśmy ją jednak rozpętali.
Tak w codziennem życiu jak i przy kilkutysięcznych nawet obchodach narodowych a nawet wobec największego rozpasania się pruskiej dzikości w dniu 28. czerwca b r. umieliśmy okazać, że ze szkól przez Was założonych popłynął nie jad nienawiści i zdziczenia ale prawdziwa i choć gorąco narodowa to przecież ludzka kultura. I to będzie chlubą szkół Waszych, że umieją chować nie tylko Polaka ale i człowieka.
Przybywajcie! Czem chata bogata, tem rada. Zniesiecie wiele niewygody, ale mamy nadzieję, że wrócicie krzepci na duchu, zadowoleni z Waszego ofiarnego trudu a nam zostawicie miłą pamiątkę, że się tu w Białej zebrał ten sejm oświatowy polski i że z Wami razem w jedności i umiłowaniu jednej jedynej polskiej sprawy przez dwa dni biły serca nasze i że takt ten na dalsze, cięższe może lata będzie taktem ochotniejszej, bo czującej łączność z całym narodem pracy.




Waż słowa


Zdrada stanu, a wolność wypowiedzi


    Napięta sytuacja społeczno-polityczna w Europie udzielała się dyskutującym do tego stopnia, że policja często aresztowała, ze względu na krytykę polityki państwa ocenianą jako zdrada stanu. W nocy na 27 lipca dwaj podochoceni knajpiarze zecer Runik i monter Hoink s w pewnej gospodzie wygadywali przeciwko Austryi, wychwalając Serbię. Aresztowano ich pod zarzutem zdrady stanu.  Podobny los spotkał niejakiego Kołdere z Ustronia. Ten lekkoduch i obieżyświat mocno krytykował stosunki panujące w c.k. Pozwolił sobie nawet na pochwalenie zbrodni sarajewskiej, którą uznał za przejaw tamtejszego ludu o wolność. Za co został aresztowany.  Jak się okazuję, uczucia zadowolenia i popierania działań wojennych żądano nawet od obcokrajowców, którzy powinni się cieszyć, nawet wtedy, gdy Austria wypowiadała wojnę. W niedzielę, gdy pod wrażeniem rozpoczęcia wojny goście w kawiarni d'Europe zaintonowali, stojąc, hymn ludu, dwóch gości, obojętnych na to, co się dzieje w lokalu, nie podniosło się z miejsc. Wywołało to wielkie oburzenie. Okazało się, że obojętnymi gośćmi byli dwaj inżynierowie francuscy Armand Barrand i Leon Laborde. Przyprowadzeni na policyę, tłómaczyli się brakiem znajomości języka niemieckiego i tem, iż nie wiedzieli o co chodzi. Skazani zostali policyjnie za zlekceważenie manifestacyi.

poniedziałek, 28 lipca 2014

Kronika kryminalna - lipiec 1914 cz. 5


                                                       Odwaga w polityce drogo kosztuję

    O tym, że strzelenie gafy w polityce, czyli powiedzenie głośno prawdy bywa bolesne nieraz przekonał się poseł Jan Zamorski. Tym razem Zamorski został znieważony w kawiarni w Krakowie przez dwóch akademików należących do wojskowej organizacji „Strzelec” kierowanej przez Józefa Piłsudskiego. Członkowie organizacji poczuli się urażeni tym, że Zamorski zwrócił uwagę, że władza prześladuje i kontroluje TG „Sokół”, a popiera i sponsoruję „Strzelca”, który zamienia się grupę płatnych agentów.
Warto przypomnieć, że kilka miesięcy wcześniej z komisji tymczasowej odeszli pp. Stadnicki i Włodzimierz Tetmajer. Poseł Tetmajer odszedł ze względu na to, że odkrył iż Komisja Tymczasowa i „Strzelec” biorą pieniądze od państw zaborczych!!! Z tego też powodu na ich dążenia narodowe trzeba patrzeć z dużą ostrożnością... W odpowiedzi na to akademicy Piątek i Sawicki dokonali napadu na p. Zamorskiego. Taki sposób rozprawiania się z przeciwnikami politycznym i jest prostem bandytyzmem, które potępić musi zgodnie cała opinia polska. Doprowadzić to musi w konsekwencyi do takiego zdziczenia życia publicznego, że w końcu stronnictwa nie będą walczyć argumentami lecz zadowolą się urządzaniem napadów osobistych na przewódzców przeciwnych grup politycznych. Ostatni wypadek zapoczątkowania tej ery bandytyzmu tem większe wywołał oburzenie, że ofiara jego padł człowiek tak zasłużony i takiem poważaniem się cieszący w najszerszych kołach naszego społeczeństwa.

czwartek, 24 lipca 2014

Kronika kryminalna - lipiec 1914 cz. 4

                                                                 Sutenerzy i gwałciciele

    Dużo szczęścia miał córka stolarza Pietraszki. Kiedy wracała wieczorem do domu i przechodził obok willi Schirma przy potoku starobielskim została znienacka napadnięta. Napastnik chciał ją zgwałcić. Nieszczęsna kobieta podjęła nierówną walkę i zaczęła wołać o pomoc. Jej krzyki usłyszał Schirm i natychmiast pospieszył jej z pomocą. Zaskoczony obrotem sprawy bandyta wypuścił napadniętą, a w kierunku nadbiegającego mężczyzny wystrzelił z broni palnej i lekko ranił „dobrego samarytanina”, a sam korzystając z ciemności uciekł w nieznanym kierunku.  Co jakiś czas przez prasę przewija się wątek handlu żywym towarem. Najczęściej dotyczył on wywozu młodych dziewczyn z naszego regionu, które zwabione obietnicą lepszego życia wyjeżdżały za chlebem do stolicy lub też w obce kraje. Zdarzał się również i inne scenariusze, jak chocby ten z domu publicznego w Białej. 16-letnia służąca wiedenianka Róża S. opuściła w tajemniczy sposób służbę swoją w Wiedniu i więcej nie wróciła. Poszukiwania za nią we Wiedniu nie odniosły rezultatu. Dopiero policya bielska przyszła z pomocą wiedeńskiej dyrekcyi, zawiadamiając ją, iż poszukiwana Róża przebywa w pewnym domu publicznym w Białej. Śledztwo wykazało, że padła ona ofiarą dwóch handlarzy żywym towarem niejakiego 26-letniego Franciszka Dostalka, zajętego właśnie w roli gospodarza w owym bialskim lupanarze i pomocnika, również handlarza żywym towarem, 36 letniego Karola Pokornego, kelnera w Wiedniu. Pierwszego aresztowano w Bielsku, drugiego w Wiedniu. Uwiedzioną Różę przewieziono do Wiednia i oddano matce.

środa, 23 lipca 2014

Kronika kryminalna - lipiec 1914, cz. 3

Kto wiatr sieje, zbiera burzę


    Nierówne traktowanie ludzi zawsze powoduje problemy. 7 lipca 1914 roku na pewnej ulicy w Bielsku na trotuarze stała grupa robotników polskich i niemieckich. Takie zachowanie drażniło wzrok policjanta, który postanowił spędzać ich z trotuaru. Jednak jego umiłowanie porządku i przestrzegania przepisów było wybiórcze, gdyż stróż prawa nakazał zejść z ulicy tylko Polakom. Niezadowoleni z takiego obrotu sprawy mrucząc pod nosem robotnicy zeszli na bok. Jednak Jan Martyniak z Międzybrodzia, postanowił postawić się policjantowi sztorcem i zignorował jego wezwanie. Policyant nacierał na niego gwałtownie, domagając się zejścia, Lecz nie dał rady. Chłopska natura Martyniaka rozsrożyła się. Policyant był w. kłopocie.
Przywołali pięciu coś kolegów, przywołał samego p. Bezdeka, następnie runął jak długi (ku uciesze gapiów), powalony przez Martyniaka. — W końcu Martyniaka zaniesiono do więzienia. Odpokutuje nieborak.
Zasłużył w myśl ustaw, obowiązujących, a jednak banda jego dusza uważa, że zasądzono go niewinnie. — Postawił się — a no, bo ero czepiali, a on się zwykł nie dać. Gdy pies, drażniony n. p. przez kogoś, wyrządzi temu X,. paskudę, to- X- przegra w sądzie! W tym wypadku powinna spotkać kara policyanta, który w bezczelny sposób prowokował robotników dlatego, że są Polakami. A „kto wiatr sieje, zbiera burzę”
. „Nowy Czas” to samo zajście opisuje trochę inaczej:
W miniony poniedziałek wieczorem stało na rogu Głównej ulicy kilku robotników, którzy naumyślnie tamowali ruch na ulicy. Na wezwanie policyanta na oddalenie się z miejsca, odrzekł Polak Jan Martyniak, że jemu żaden niema nic do rozkazu. Gdy mu na tę odpowiedź grożono aresztowaniem, wyraził się jeszcze bezczelniej. Następnemu pojmaniu sprzeciwiał się tak bardzo, że drugi policyant musiał pobiedz z pomocą. Wtedy krzyczał Martyniak: Przyjaciele! Sokoli! Brońcie mię!« I rzeczywiście zaczęli podnosić kije na policyantów. Na widok tej niebezpiecznej sytuacyi pospieszył kierownik policyi p. Bezdek z czterema policyantami na pomoc. Martyniak położył się na ziemię. Musiano go więc zanieść do więzienia. W więzieniu zdzierał odzienie ze siebie i wykrzykiwał najgorsze urągania. Martyniak był już 13 razy karany. Ostatnia kara wynosiła 2 lata ciężkiego więzienia
    Opisane w innym miejscu szczegółowo zajścia tzw. Bitwy nad Białą miały szerokie reperkusje. Jednym z nich było zdemolowanie schroniska na Klimczoku.  Jacyś niewykryci sprawcy zażartowali sobie z czynników, bezpieczeństwa i podali nazwiska ludzi starszych, poważnych, jako sprawców rozwalenia schroniska, by w ten sposób utrudnić dojście do prawdy.
    W gminie naszej najwięcej biada nad upadkiem ruchu turystycznego Wilhelm Gläsel, Niemiec, osadzony tu przed kilka laty przez Beskidenvereini, którego niestety ku oburzeniu całej gminy darzą poparciem inteligenci, a nawet wpływowi ludzie poparli Gläsla przy udzielaniu koncesyi i w ten sposób na szkodę gminy i spraw polskich utrwalili byt tego hakatysty.
    Drugim była skarga na działania policji miejskiej w czasie zajść i wniosek, aby zastąpić ją policją państwową. Władze wyższe z Opawy nie dostrzegły nic niestosownego i stwierdziły, że policja bielska na czele z komendantem Bezdekiem nadal będą strzec prawa.
    Trzeci natomiast nadaje się do kabaretu. Oto c.k weteranom austriackiego wojska zabroniono wstępu do Bielska! Jak się okazało w niedzielę wysiadła na stacji Bielsko delegacja weteranów, wojskowych z Krakowa i okolicy, chcieli oni przejść przez Bielsko na poświęcenie sztandaru tutejszych weteranów. Mimo, że nieśli sztandar z orłem austryackim, policya bielska nie przepuściła ich przez miasto, usprawiedliwiając zakaz ten, że, mieli polskie napisy „Kraków-Podgórze”. Fakt ten jaskrawo pokazuję klimat jaki panował w mieście.

wtorek, 22 lipca 2014

Kronika Kryminalna - lipiec 1914 cz. 2


 Żywioł też może być groźny

 „Poseł Ewangelicki” informował, że w Starym Bielsku piorun raził cztery osoby. Robotnik Bulowski zginął na miejscu. „Nowy Czas” opisał te wypadki bardziej szczegółowo: W poniedziałek minionego tygodnia nawiedziła Bielsk i okolicę wielka burza połączona z oberwaniem chmur. Podczas burzy trafił piorun w Starym Bielsku cztery osoby, z których jedna została zabita. Dwie córki rolnika Schuberta z Starego Bielska, zatrudnione były ładowaniem siana, przyczem ich piorun, trafił. Jedna z nich opamiętała się zaraz; natomiast drugą musiano odnieść do domu, gdzie wkrótce odzyskała przytomność. Piorun trafił także dwóch robotników, z których jeden padł martwy, drugi odniósł lekkie rany.  Na ulicy Górskiej w Bielsku naruszyła burza starą, rozłożystą wierzbę. Gdy ją onegdaj chciano usunąć, drzewo nadcinane nagle runęło i koroną swą uderzyło dziewięcioletnią Paulę Bebkówną. Dziecko ciężko zostało poranione.

poniedziałek, 21 lipca 2014

Kronika Kryminalna - lipiec 1914 cz. 1

Albo ja ich — albo oni mnie zabiją!

    W niedzielę w Białej o godzinie 4. rano znaleziono na drodze żywieckiej zwłoki mężczyzny. W szyi miał znaki od pchnięć nożem. Skonstatowano, że zamordowanym jest robotnik od p. Josephiego. Ponieważ miał kieszenie próżne, a podszewki na wierzchu, wnoszą iż padł on ofiarą (morderstwa rabunkowego. Kilka dni później „Dziennik Cieszyński” uszczegółowił swoje informacje pisząc: W niedziele. 5. lipca znaleziono nad ranem o 4. godzinie niedaleko klasztoru św. Hildegardy przy ulicy żywieckiej w trawie zwłoki Jana Kufla, tkacza z Leszczyn, który w ostatnich dniach zajęty był przy robotach betonowych firmy Pittel i Brausewetter. Kufel liczył la 28, mieszkał u rodziców w Leszczynach w dom Kotiersa, znanym był jako zawadyaka. Ostatnie chwile życia spędził w szynku Schuberta, skąd. wyszedł z pogróżkami: albo ja
ich — albo oni mnie zabiją. — Co się dalej działo, niewiadomo; rano znaleziono przy drodze zimne zwłoki, pokryte dwudziestu ranami, zadanemi nożamii w plecy, po głowie i szyi, z których jedna przecięła arterye i spowodowała śmierć- Przy zabitym nie znaleziono ani halerza, kieszenie ubraniami były powywracane. Zwłoki umieszczono po odbyciu wizyi lokalnej przez komisyę sądowa w kostnicy na cmentarzu. Jako posądzonych o współudział w zbrodni aresztowano Apolonie Peez, Jana Wesołowskiego i Joannę Płaczek, którzy jednak legitymują się, że danej nocy byli gdzie indziej. Relacja „Ślązaka” w większości się pokrywa, tyle tylko, że zamordowany miał się nazywać Karol Kuffel, a podejrzanymi byli Józef Weselowski i Apolonia Pietrc.

   „Kurier Lwowski” donosił o zamordowaniu w Żywcu nieznanego z imienia i nazwiska mieszkańca Gilowic.  Końcem miesiąca na 20-letniego tkacza Jerzego Hoffmanna z Lipnika napadło w Mikuszowicach dwóch złoczyńców i pokłuło go nożami. Złoczyńcy zbiegli; Hoffmanna przewieziono do szpitala.  Jak widać z powyższego miesiąc ten obfitował w najcięższe przestępstwa. Statystyki kroniki kryminalnej za to odnotowały tylko jedną kradzież. W nocy z 3-4 lipca, ktoś włamał się do sklepu towarów mieszkalnych w Bielsku. Właściciel sklepu znajdującego się przy ulicy Josefstraße  J. Laßler ocenił straty na 400 koron.

piątek, 18 lipca 2014

Sprawy gospodarcze - lipiec 1914

    Sytuacja na rynku pracy i w ogóle gospodarce c.k. Austrii z każdym miesiącem nadal się pogarszała. Do tych niepokojących informacji „Dziennik Cieszyński” dorzucił artykuł pt. Co może spowodować wybuch wojny rosyjsko-niemieckiej.  Czytamy w nim: Petersburg. „Wiecz. Wremja” zamieszcza ponownie alarmujący artykuł o noych umowach, zawartych między Austryą a Niemcami na wypadek wojny z Rosyą i Francyą. W dalszym ciągu dziennik ten twierdzi, że Niemcy obawiają się najbardziej zaprowadzenia w Rosyi państwowego monopolu w zakresie handlu zbożem. Jeżeli monopol ten istotnie będzie w Rosyi wprowadzony, stały eksport zboża rosyjskiego skoncentrowany będzie w rękach rządu rosyjskiego a wówczas najbardziej życiowe interesy Niemiec znajdą się w największem niebezpieczeństwie, jeżeli rząd rosyjski będzie decydować o wywozie zboża do Niemiec i pozwalać na to wedle własnego uznania, w takim razie Niemcy będą po prostu wygłodzone i nie będą mogły prowadzić wojny. Niemcy są zdania, że dla nich zboże rosyjskie jest kwestyą życia, gotowe są więc bronić tego wywozu z orężem w ręku. Zaprowadzenie monopolu zbożowego w Rosyi uważać będą Niemcy za casus belli.





A oto mapa obrazująca jaki przewidywano układ państw w Europie w roku 2000   

    W tych okolicznościach pojawiła się inicjatywa powstania „Głównej Spółki zakupna i sprzedaży śląskich rolników”. Spółka promująca i organizująca ten pomysł zapraszała chętnych do Opawy na 26 lipca. Aby inicjatywa ta miała właściwe podstawy prawne proszono, aby z każdego kasyna czy też spółdzielni przybyło dwóch członków zarządu. 
    Początkiem miesiąca „Czas” informował, że do 30 września w każdą niedziele pomiędzy Żywcem, a Zwardoniem będą kursowały nowe pociągi turystyczne o numerach 1317 B i 1332 B. Nowym udogodnieniem dla podróżujących było to, że wieczorny pociąg ze Zwardonia wyjeżdżający o 6. 10 przyjeżdżał do Żywca o 7, 11, a później bez konieczności przesiadki udawał się do Czechowic.  Jak się okazał z tych udogodnień podróżni nie cieszyli się długo, gdyż po tzw. Bitwie nad Biała i wydarzeniach, które ona zapoczątkowała zostały one 31 lipca do odwołania zawieszone.  Szerzej o wypadkach w Bielsku z 28 czerwca w innym miejscu.

     Będąc przy sprawach gospodarczych i komunikacyjnych trzeba przypomnieć o ostrzeżeniu jakie wydało starostwo w Bielsku aby nie emigrować do San Paulo w Brazylii.  
    Więcej optymizmu wlewał w serca czytelników „Dziennik Cieszyński”, który pisał: Z dniem 1. lipca b- r. rozpoczyna działalność Kasa rękodzielnicza, z inicyatywy Powiatowego Towarzystwa zaliczkowego w Białej. — Kasa służyć będzie tania pomocą kredytową, pp. rękodzielnikom z Białej i okolicy i obejmować będzie wszelkie możliwe formy pożyczek. — Siedziba Kasy znajduje się na razie w lokalu Powiatowego Tow. Zaliczkowego w Białej. — Zgłoszenia o pożyczki, informacye, jak również załatwianie wszelkich interesów (wpłaty na udziały, na wkładki oszczędności i itd-) .można uskuteczniać w godzinach urzędowych Powiatowego Towarzystwa zaliczkowego w Białej, plac Franciszka 1. 2. piętro, między godz. 9. rano a 2. po południu na ręce p. Dra. Kazimierza Niżyńskiego, dyrektora (Pow. Tow. Zaliczkowego, albo p. Stwieroba, urzędnika tego Towarzystwa. Rada nadzorcza Kasy składa się z 9-ciu członków z p. Dr. Janem Mycińskim, c. k. notaryuszem w Białej, jako prezesem- W Skład Dyrekcyi wschodzą pp.: Ludwik Wymiatałek, Franciszek Gawęda. Karol Sadlik, Leopold Deimel, dyrektor kraj. szkoły kupieckiej w Białej, Dr. Kazimierz Niżyński, naczelnik Ekspozytury Banku krajowego i dyrektor Pow. Tow. Zal- w, Białej.
Zbiorowe posiedzenia Dyrekcyi odbywać się będą początkowo raz na tydzień w lokalu Powiatowego Towarzystwa Zaliczkowego.


czwartek, 17 lipca 2014

Lipiec 1914 przegląd prasy Sprawy osobiste

    7 lipca 1914 roku polska ludność na Śląsku Cieszyńskim obchodziła jubileusz 25 lecia kapłaństwa ks. Józefa Londzina, profesora gimnazjum w Cieszynie, przywódcy śląskiego stronnictwa katolicko-narodowego i posła do Rady Państwa. O tym jubileuszu i osobie jubilata szeroko i dodajmy ciepło rozpisywał się nawet konserwatywny „Czas”, który nieraz wypominał mu wcześniej niezależność.

    „Ślązak” poinformował o mianowaniu inspektorów rzek w naszym regionie: Franciszka Butschera, leśniczego w dobrach księcia Sułkowskiego, Leona Zipsera i Jan Stonawski z Pogórza. „Kurier Lwowski” cieszył się z tytułu radcy kolejowego, który otrzymał Jan Gajewski, st. komisarz maszyn, naczelnik ogrzewalni Żywiec. Awans na „pełnego nauczyciela” uzyskał Jan Parzyka nauczyciel w szkole ludowej i przemysłowej.  Minister wyznania i oświaty mianował prof. religii ew. przy szkole realnej w Bielsku, ks. Fryderyką Taubera, profesorem religii ewangelickiej przy szkole realnej w IV.  Okręgu w Wiedniu.
Natomiast „Nowy Czas” zawiadamiał: Ks. proboszcz dr Schmidt, który podczas długiej choroby ks. proboszcza Modlą i po jego śmierci aż do powołania drugiego księdza sam sprawował czynności duszpasterskie, wyjechał celem rekreacyi urlopem na pięć tygodni.  



    W niedzielę, dnia 12. lipca w Czechowicach odbyło się założenie gniazda TG „Sokół”. Przy sposobności wygłosił prof. Dr. Galicz z Cieszyna odczyt p. t. Znaczenie i zadanie Sokolstwa polskiego na Śląsku. Do Towarzystwa wpisało się odrazu około 30 członków. Prezesem wybrano rolnika tutejszego p. Klimszę. zastępcą prezesa kierownika szkoły I. p. Cz. Wojciechowskiego, naczelnikiem nauczyciela szkoły wydziałowej p. pazura. Nowozalożonemu gniazdu, które jest już 21. z rzędu na Śląsku, szczęść Boże!
19 lipca urządził „Sokół” w Komorowicach festyn w ogrodzie gminnym. Festyn wypadł znakomicie, zwłaszcza młodzież ubawiła się  bardzo. — Wogóle zaznaczyć trzeba, że Sokolstwo wiejskie, które się, zorganizowała w ostatnich dwóch latach w gminach bielskiego powiatu, rozwija się bardzo dobrze.

środa, 16 lipca 2014

I już po urlopie...

    Jak każdy po wypoczynku przeżywam lekką traumę. Na szczęście udało się mi wypocząć na Chorwacji i z nowymi siłami biorę się za obiecane wcześniej tematy. Pozostając jednak w klimatach wakacyjnych dzisiaj jeszcze kilka wspominkowych fotografii z miast Trogir i Omiś.
    Polecam! Warto się tam wybrać.
                                                              Jacek