poniedziałek, 1 września 2014

Bitwa nad Białą cz. 16

                                             Polityczna ocena w cieniu przyszłych wyborów.

    Odtąd przez cały lipiec panowanie nad ulicą i miastem Kra­kowem dostało się w ręce narodowców, którzy wyparli z nich socjalistów. Toteż żadna manifestacja na rzecz poparcia wojny w przymierzu z Niemcami nie powiodła się nikomu, aż do wybuchu wojny. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że partyjne oceny wydarzeń w Bielsku zmieniają się na osi czasu. W pierwszych dominuje potępienie Niemców i żal nad pokonanymi Polakami. Co pośrednio spowodowało wypromowanie posła Zamorskiego i jego koalicji, gdyż wszystkie czasopisma, nawet mu niechętne, pisały o nim dobrze! Jednak ten błąd polityczno strategiczny partie mu niechętne szybko nadrobiły. Tym bardziej, że wszystkie znaki na ziemi pokazywały, że w październikowych wyborach stworzona przez niego koalicja, stanie się główną siłą we Lwowskim parlamencie. Dodatkowo Związek Chrześcijańsko-Ludowy przekazał całą władze w ręce Zamorskiego, który ma sam dobierać koalicjantów.  Z tego powodu Konserwatyści na łamach „Czasu” z każdym dniem zbliżających się wyborów na wypadki bielskie spoglądają inaczej. Nie tylko, że wyciszają znaczenie tych wydarzeń, ale również podkreślają, że takie działania nie służą polskiej sprawie. Straszą obcięciem subwencji dla Galicji i w ogóle zaostrzeniem spraw narodowych przez „niemiecki rząd” w Wiedniu.  Smaczku tej informacji dodaje fakt, że to właśnie konserwatyści z ramienia Koła Polskiego współtworzyli tenże „niemiecki rząd”. Jednocześnie w ramach pozytywnego programu konserwatyści proponowali, aby przy pisaniu nowej ordynacji wyborczej dowartościować Polaków z pogranicza galicyjsko-śląskiego. Postulowali o obsadzanie nowych stanowisk w administracji, szkolnictwie i na kolei w tym regionie tylko rodakami. W dalszej kolejności proponowali stworzenie fundacji popierającej edukacje polską na tym terenie, co będzie najlepszym odwetem. 

Na koniec jeszcze kilka obszernych fragmentów z konserwatywnego „Czasu”, które na chłodno spogląda na wszystkie te wydarzenia i pisze: Faktem jest, że Niemcy pod życzliwym okiem urzędników i policyantów w zbójecki sposób napadli na Polaków, a to wedle wzorów tylokrotnie w krajach sudeckich pomiędzy Niemcami a Czechami praktykowanych. (...) To stwierdziwszy, chciałbym jednak zapytać, jaki właściwie cel miał pochód polskich Sokołów? Czy nie był on mianowicie również bezkrytycznym naśladowaniem niemieckich i czeskich praktyk? Nie ulega wątpliwości, że w Bielsku jesteśmy u siebie w domu; ale w domu, który chwilowo zagrabili obcy przybysze. Nie zagrabili go wprawdzie przez jakiś jednorazowy akt gwałtu, jednak rozsiedli się tam w ciągu stuleci i nie chcą dziś prawych właścicieli wpuścić. Niewątpliwie walczymy więc o swoje słuszne praw; idzie tylko o to, czy użyta w tym celu broń byłą słuszna, a przede wszystkim czy była skuteczna. Najazdy nie są już w wieku XX właściwą ani skuteczną bronią, nie były nią wszakże już za czasów klucznika Gerwazego.  Pisał bardzo rozsądnie dziennik, a później zaproponował pracę u podstaw:  Kulturalne społeczeństwo polskie rozporządza bronią inną i o wiele pewniejszą. Jeżeli chcemy Bielsko odzyskać, to wysyłajmy tam naszych pionierów, a że okolica jest czysto polska, z pewnością ludzi nam nie braknie. Niechaj osiadają tam polscy rzemieślnicy, kupcy, fabrykanci, niechaj zakładają na razie choćby prywatne szkoły, niechaj tworzą Stowarzyszenia kulturalne i gospodarcze, a z pewnością odniemczymy miasto prędzej i o wiele pewniej, aniżeli przez demonstracyjne spacery polskich sokołów.  Proponowane powyżej rozwiązania nie były żadną nowością, gdyż już od końca XIX wieku były tutaj realizowane, a od powstanie Domu Polskiego przybrały bardzo silny charakter. Autor komentarza nie znał zupełnie tutejszych realiów, gdyż wszystkie formy osiedlania się Polaków w Bielsku były bardzo utrudnione. Po tym naiwny fragmencie, warto pochylić się, z pełną powagą, nad następnym akapitem, który jako głos rozsądku powinien budzić refleksje: O wiele jednak gorsze, o wiele szkodliwsze i bardzo zawstydzające są epizody, które nastąpiły po starciu w Bielsku. Z zawstydzeniem i niesmakiem czytamy o napadach na sklepy niemieckie we Lwowie i Przemyślu, na instytucye niemieckie w Knibyninie lub zgoła na bezbronnych turystów niemieckich w Beskidach. Otwarcie przyznaje, że jako Polak, wstydzę się takiego „bohaterstwa”; wraz ze mną wstydzą się się zapewne tysiące obywateli w kraju, a smutnem signum temporis jest, że dotąd nikt nie znalazł odwagi do wypowiedzenie publicznej nagany. Walka partyjna sprawiła, że staliśmy się niewolnikami demagogicznych haseł, które sami potępiamy. Oczom wierzyć się nie chce, czytając w dziennikach bez słowa nagany wiadomości o napadach na niemieckich turystów. (...) I czyż nie wstydzić się nam „bohaterstwa”, objawiającego się w napadzie stu na jednego? 

    Pisząc o oficjalnych ocenach wydarzeń w Bielsku, trudno nie zerknąć do „Przyjaciela Ludu”, pisma wydawanego przez Jana Stapińskiego i jego w 1914 roku niewielką frakcje PSL-u. Trzeba przypomnieć, że poseł ten w wyniku działań Jana Zamorskiego stracił w 1913 roku przywództwo w partii i musiał się błąkać po licznych salach sądowych, tłumacząc się ze swoich „ciemnych interesów”. Z tego też powodu Stapiński tak pisał: Wszechpolacy, którzy już mnóstwo klęsk na naród nasz swoją warcholską polityką sprowadzili, w ubiegłą niedzielę 28 czerwca wyrządzili nową szkodę. Przy sposobności 10-lecia istnienia „Sokoła” w Bielsku wywołali walkę tamże z Niemcami, ale gdy przyszło rzeczywiście do walki, okazało się, że nie było należytego przygotowania i walkę przegraliśmy. Hakatyści pruscy w Bielsku tryumfują, że udało się im odeprzeć pochód polski. Poseł Zamorski, który należał do aranżerów zapowiadanej rozprawy z Niemcami, pierwszy czmychnął z placu. Wytrwali tylko chłopi i robotnicy. Jak widać polskie piekiełko polityczne miało się całkiem dobrze.

Tym bardziej, że konkurencyjny tygodnik „Piast” redagowany przez Jakuba Bojkę, który razem z Wincentym Witosem wysadzili z siodła wcześniej wspomnianego Stapińskiego podkreślał: Dzicz hakatystyczna zaznaczyła w ubiegłą niedzielę, że ona gospodarzy na zachodnich kresach.(...) Hakatyści bialscy postanowili do zlotu nie dopuścić, a nawet sprowokować rzeź Polaków. (...) Ohydny napad hakatystycznej dziczy na Sokołów polskich w Białej powinien nareszcie naszym politykom otworzyć oczy na grożące nam od strony śląskiej niebezpieczeństwo. Koło polskie musi się energicznie zająć kresami i wziąć w obronę ludność polską przed hakatą, która postępuje tak, jakby Biała i całe zachodnie kresy już były pod władzą Hohenzollerów. Jeszcze nie jesteśmy pod berłem wywłaszczycieli, musimy więc hakacie pokazać, że na naszej ziemi, my jesteśmy panami! Jeżeli koło polskie nie ma ochoty, tem się zająć, to my je do tego zmusimy.   Oceniając natomiast swoją konkurencję z „Przyjaciela Ludu” i ich artykuł stwierdzili: Nie wiadomo, co więcej podziwiać: czy obojętność na sprawy narodowe, czy wstrętny cynizm, czy łajdactwo, czy wszystko razem. (...) Trzeba mieć duszę przepaloną gadzinowemi pieniędzmi, żeby pisać takie artykuły, jak ten w „Przyjacielu Ludu”. A  teraz niech mi się będzie wolno zapytać: ile dostał (albo myśli dostać) „Przyjaciel Ludu” pieniędzy od hakaty za ten artykuł.

    W tym samym czasie, gdy w Galicji unosiły się wielkie emocje związane z wydarzeniami w Bielsku, Komenda Okręgowa SDS na zimno oceniała zaistniałą sytuację, gdyż ze względu na ich neutralną postawę poczęły szerzyć się różne pogłoski i twierdzenia, przedstawiające owe wypadki w świetle dla Sokolstwa niekorzystnem.  Z raportu po przeprowadzonym dochodzeniu dowiadujemy się kilku ciekawych kwestii. Po pierwsze, druhów było 420 (a nie, jak pisała prasa od 500 przez 1200 aż do kilku tysięcy - JK), po drugie uznano, że zachowanie ich było adekwatne do zaistniałych wydarzeń. Równocześnie komenda wyraża jednak przy tej sposobności zapatrywanie, że drużyny polowe powinny uczynić swój udział w uroczystych pochodach, na które grozi napad, zawisły od tego, aby w swem postępowaniu i akcyi nie musiały krępować się względami na kobiety i dzieci, lub względami na innych, niezdolnych do samoobrony, uczestników pochodu. Da się to uzyskać czy to przez wyłączenie zupełne z pochodu tego rodzaju publiczności, czy też, zależnie od sytuacji i liczby drużyn sokolich, przez odpowiednie ustawienie kolumny pochodowej.

Artykuł powstał w ramach stypendium Marszałka Województwa Śląskiego. Jest to fragment większej publikacji, którą autor przygotowuje na wrzesień w oparciu o ówczesną prasę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz