piątek, 3 października 2014

Czarnej legendy cień, czyli „mord rytualny” budzi postrach...

    Co jakiś czas w informacjach o życiu społeczności żydowskich pojawia się wiadomość dotycząca tzw. mordów rytualnych. Według szeroko rozpowszech­nionego przekonania wyznawcy judaizmu mieli potrzebować krwi chrześcijan, zwłaszcza dzieci, do wyrobu macy na święto Pesach. Procesy o mordy rytualne zapoczątkowane zostały w XII wieku i, z różnym nasileniem, wy­taczane były w wielu państwach europejskich aż do początku XX wieku. Największe nasilenie tego typu wydarzeń przypadło na ostatnią dekadę XIX stulecia, kiedy to zanotowano aż 140 tego typu przypadków. 

    Odgłosy takich mordów na teren Żywca dotarły w 1710 roku. Według relacji nawróconego rabina proceder ten wyglądał następująco:  Dostawszy dzieci, karmię je przez dni 40 wszelakiemi, które mogą mieć specjałami w sklepie ciemnym, bawiąc go przez ten czas wszytek graniem i dawaniem pieniędzy i inszemi kartofilami. Po skończonych zaś 40 dniach, gdy dziecię wyprowadzą, rabin, wziąwszy je za rękę, uderzy lancetem w palec namniejszy prawy, tak żeby krew prysnęła rabinowi aż do oczu. Dlatego zaś palec namniejszy uderza, że ma krwie więcej wypłynąć, dziecię bawiąc, żeby się nie lękało. Potym rabin bierze nóż uroczysty w srebro oprawny, a tym uderza w bok prawy, pod płynącą z boku krew podstawi miednicę srebrną półzłocistą, potym wsadzą dziecię w beczką pomierną gwoździami długiemi jak pióro gęsie, ostremi, na wszystkie granie nabitą i w niej tacza aż do wy[j]ścia krwie ostatniej krople. Potym, wyjąwszy dziecię z beczki, jeżeli jeszcze żyje, bo często żyją dzieci, dlatego, że ta strona naprzeciwko serca nie jest nabita gwoździami i głowa też nie jest na krzyż w beczce wbita, Rabin dziecię tacza mówiąc te słowa: Venigmai  [k.352r.] nehemo boga izm vbvleybrem, co się po polsku tłumaczy : Jakośmy Boga chrześcieańskiego umęczyli, który się nazywał dziecięciem, tak powinniśmy dzieci chrześcijańskie męczyć. Te ceremonie zachowują, kiedy sam rabin zabija i męczy dzieci chrześcieańskie, a kiedy zaś Żyd sam, uchwyciwszy dziecię i męczy, nie ma względu na ten obrząd, ale jak może, zabija. A na co tej krwie zażywają, wyjawiam i opisuję:
Primo: są dwa tygodnie w roku, w których [w] jakikolwiek dzień bierze rabin dziecięcia krew zabitego i maże nią nade drzwiami któregokolwiek chrześcieanina, a przez to chrześcieanie stają się łaskawi na Żydów i bardziej ich kochają, niż siebie.
Secundo : podczas [ślubu] daje rabin jajko nowożeńcom, w którym jest krew chrześcieańska.
Tertio: umierającym Żydom jajkiem, w którym także jest krew chrześcieańska, oczy smarują.
Quarto: kiedy Wielkanoc Żydzi obchodzą, zażywają macy nazwanej effikonem, [a] w tej zawsze bywa krew chrześcieańska. 

    Opisy te są wstrząsające i na pewno zapadają w pamięć. O czym można się było przekonać kilka lat później gdy przypadek tajemniczej śmierci dziecka zdarzył się w Żywcu. Wójt Andrzej Komoniecki, ze zgrozą informował: Dnia 6 lutego 1718 roku w niedzielę po południu przed różańcem w kościele dziecię Wawrzyńca Studentowicza i Franciszki Kotelanki, to jest córka imieniem Katarzyna, mając lat cztery, wyszed[ł]szy z domu do sąmsiada w koszulce, boso, głowę mając związaną związką płócienną, gdzieś się podziało i w mieście zginęło.  Szukano jej wszędzie. Ostatni raz widziano płaczącą dziewczynkę jak błąkała się po dziedzińcu zamkowym. Potem ślad się urywa, który zresztą został dosłownie przysypany przez obfity śnieg. Przez trzy tygodnie usilnie szukano dziecka, a równocześnie rosły spekulacje co do jego losu. Podejrzenie padło na Żydów, iż go oni ukarali i zamordowali.  W wigilią świętego Macieja Apostoła [23.II], chłopi odnaleźli ciało za zamkiem niedaleko ogrodu włoskiego. Zwłoki zaniesiono do domu rodziców, a na następny dzień urzędnicy dokonali oględzin i stwierdzili: żadnego, uderzenia i kłucia nie widziano, co tego bardzo upatrywano.  Po południu, z rozkazu Stefana Lubońskiego, podstarościego żywieckiego dziecię przyniesiono do zamku i dokonano kolejnych oględzin przy urzędzie cyrulika Jana Korczyńskiego. I tym razem, kłucia od Żydów nie uznano.  Badający nie dawali za wygraną i postanowili czekać do przyjazdu właściciela Żywca. W tym czasie przez dwie niedziele dziecko złożono na chórze w kaplicy. Gdy przybył Franciszek Wielopolski, rozkazał po raz kolejny, aby w obecności duchowieństwa Kazimierz Rutkowski, cześnik płocki oraz Stefan Luboński dokonali oględzin zwłok. I tym badanie niczego nie dowiodło. Jednak w tzw. miedzy czasie pojawiły się nowe okoliczności. Okazało się, że Mateusz Basik i Wojciech Mazurkowic, gdy pełnili straż nocną w mieście 27 lutego: widzieli jasność wielką przez okna w kaplicy, a tam natenczas żadnej lampy światła nie było, tylko przed wielkim ołtarzem palące się, bo tego pilno upatrywali i o to się pytali. Znowu Bartłomiej Machalik albo Bzdal z Marcinem Sokołowskim mieszczanie wszyscy żywieccy, dnia 1 marca z poniedziałku na wtorek ostatni Zapustu, także po północy, płaczące dziecię po trzy razy rzewliwo odzywające się także w kaplicy słyszeli, aż pod samę kaplicę przychodząc, z czego ich na ostatku aż strach zdjął bardzo
    W tych okolicznościach Franciszek Wielopolski postanowił, że dziecko zostanie 14 marca pochowane z pełną ceremonią katolicką, w kościele grobie skrytym pod ołtarzem świętego Antoniego. Komoniecki zaś ulegając nastrojowi i powszechni szeptanej opinii napisał specjalny nagrobek:
„Deo Optimo Maximo.
Tu leży pochowane maluchne dziewczątko,
Które w mieście zginęło, głupie niebożątko,
Lat cztery wieku mając, imaniem Kasiczka,
Która z świata tu zeszła niby męczenniczka.
Wawrzyńca i Franciszki córeczka kochana
W niedziel pięć po zginięciu będąc pochowana.
Zasnąwszy Bóg wie jako, jeśli nie zmrożone,
Czyli skrycie Żydów dla krwie umęczone.
Zaczym niewinne dziecię, bądź nam tam patronką
Przed Bogiem, i za miastem stań się opiekonką.
Urodziło się dnia 27 kwietnia 1714, zginęło dnia 6 lutego,
Znalezione 23 tegoż miesiąca, a pochowane dnia 14 marca roku
1718 w Żywcu”


    Jak widać z powyższego przebiegu procesu nie było żadnego przesłania do tego, aby takie epitafium kronikarz mógł wystawić. Jednak podejrzenia o praktykowanie mordów rytualnych wysuwano podówczas wobec Żydów dość powszechnie. Pomimo tego, że już w 1540  r. papież Paweł III  wydał bullę protekcyjną dla Żydów, zwracając się do przeorów wszystkich zakonów, w której podkreślił bezzasadność oskarżeń o popełnienie mordu rytualnego. Również król Polski Stefan Batory uniwersałem z 5. lipca 1576 r. zabronił pod groźbą kary śmierci oskarżania Żydów o zabijanie dzieci chrześcijańskich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz