czwartek, 23 października 2014

Piłsudski i Rada Pułkowników górą


     W lutym 1916 roku naczelne dowództwo odwołało generała Trzaskę-Durskiego, a jego miejsce zajął austriacki generał Stanisław Puchalski, co było ewidentnym gestem w stronę Piłsudskiego, czym potwierdzili w tym pokerowym rozdaniu zwycięstwo brygadiera nad NKN.  Wtedy też powstała satyryczna tzw. Modlitwa, odda­jąca stosunek strzelców do byłego dowódcy i NKN: Wierzę w ekscelencję Durskiego, twórcę Legionów, i w kapitana Zagórskiego, przyjaciela jego jedynego, który się począł w Na­czelnej Komendzie Armii, narodził się w Komendzie Legio­nów, umęczon tamże przez Puchalskiego, jednak nie umarł i dotąd nie pogrzebion. Nastąpił do Krakowa, trzeciego dnia wrócił z głową plastrem zalepioną. Wstąpił do AOK, siedział na prawicy Hraniłowicza, stamtąd poszedł w lipcu na front włoski. Wierzę w pana Lea, w Św. Demokrację Skonfederowaną, w wielkich ludzi obcowanie, gwiazdek rozdawanie, pierwszej brygady rozparcelowanie, sprzedajność wiecz­ną.
    Wtedy też oficjalnie pojawiają się uchwały Rady Pułkowników. Ogła­szane przez Radę dokumenty często kwestionowały rolę Komendy Legionów oraz Departamentu Wojskowego, jak również wyrażały pełny brak zaufania do polityki NKN.
    Przeciągająca się wojna dawała się mocno we znaki walczącym na dwóch frontach Niemcom. Z tego też powodu rozpoczęto powoli korygowanie swoich celów strategicznych tej wojny, uwzględniając jej realia. O pewnej zmianie nastrojów najlepiej świadczy mowa wygłoszona w parlamencie Rzeszy w dniu 5 kwietnia 1916 roku przez kanclerza Bethamanna Hollwega: Wyruszyliśmy dla własnej obrony, lecz tego, co było, już niema, -  historja spiżowym krokiem posunęła się naprzód, - żadnego wstecz być już nie może. Niemcy i Austro-Węgry nie miały zamiaru wytaczać sprawę polską, wytoczył ją los bitew. I oto jest ona przed nami i oczekuje rozwiązania. Niemcy i Au­stro-Węgry muszą ją rozwiązać, to też ją rozwiążą. Historja nie zna status quo ante po takich wstrząśnieniach. Belgja powojenna będzie nową; Polska, którą opuścił rosyjski czynownik, wymu­szając jeszcze gorączkowo łapówki, a kozak, niosąc pożogę i ra­bując, już nie istnieje. Nawet posłowie do dumy otwarcie przy­znali, że nie mogą sobie już wyobrazić powrotu czynownika tam, gdzie dla nieszczęśliwego kraju pracowali uczciwie Niemcy, Austrjacy i Polacy. Także p.  Asauith mówi przecież o zasadzie na­rodowości. Czy może on, robiąc to i stawiając się w położenie niezwyciężonego i niezwyciężalnego przeciwnika, przypuścić istotnie, że Niemcy wydadzą zpowrotem panowaniu reakcyjnej Rosji wyzwolone przez siebie i swych sprzymierzeńców ludy mię­dzy Morzem Bałtyckiem a błotami wołyńskiemi, czy są to Po­lacy, Litwini, Bałtowie, czy Łotysze? Nie, panowie, Rosji nie wolno powtórnie wmaszerować wojskami swemi w niezabezpie­czone granice Prus Wschodnich i Zachodnich, nie wolno jej raz jeszcze użyć kraju nad Wisłą, przy pomocy francuskich pieniędzy, jako wrót wypadowych do niezasłoniętych Niemiec.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz