wtorek, 7 czerwca 2016

Stadt Theater in Bielitz nr 69.

Zamknąć, czy też nie,
czyli gorzkie owoce nacjonalizmu



  W styczniu 1914 roku po raz kolejny zawieszono wystawianie sztuk ze względu na brak funduszy. Szukając wyjścia zwołano zgodnie z uchwałą Rady Gminy na piątek 30 stycznia 1914 roku otwarte zebranie w dużej sali strzeleckiej, w celu przedyskutowania sprawy teatru. 


Zapraszam też mieszkańców naszych siostrzanych miast – mężczyzn i kobiet do licznego przybycia na to zebranie. Wypowiedzenie się w tym przedmiocie szerokiego kręgu obywateli jest nieodzownie konieczne, bowiem jedynie poprzez współdziałanie z przedstawicielami Gminy przyszłość naszego teatru można zagwarantować i tym samym nasze dwa miasta będą mogły go utrzymać.

Zebranie rozpocznie się o 8 wieczorem, zapowiadał Rudolf Hoffman, burmistrz.
Polska prasa informowała, że dyrektor niemieckiego teatru w Bielsku zwrócił się do magistratu ze smutnym, pełnym skarg listem, w którym donosił, że od początku sezonu dotychczas dopłacił już do teatru z własnej kieszeni 7000 K. Ponieważ w czasie karnawałowym — jak słusznie sądzi — frekwencya bardziej jeszcze zmaleje, zarząd niemieckiego teatru w Bielsku stanął wobec alternatywy: Albo Magistrat da wydatną subwencyę na teatr, albo też teatr trzeba będzie na dłuższy czas zamknąć. „Gwiazdka Cieszyńska” podkreślała: Tutejszy teatr niemiecki znajduje się w ustawicznych kłopotach finansowych. Historya ta powtarza się corocznie. Obecnie w bieżącym sezonie deficyt wynosi już 20 tysięcy koron. Wielkość zadłużenia potwierdzał również „Poseł Ewangelicki”. Gazety spekulowały: Wtajemniczeni twierdzą, że i to zgromadzenie teatru nie uratuje i że zapewne w najbliższym czasie teatr zostanie zamknięty. Dyrektor teatru Richter wniósł już dymisyę.

Aby w pełni zrozumieć, przed jakim wyzwaniem stanęła społeczność miasta, warto zobaczyć w całości obraz nakreślony przez niemiecką „Silesię”: Niemiecki teatr w Bielsku z powodu małego nim zainteresowania społeczeństwa stoi przed upadkiem. Dyrektor teatru Richter uzasadnił to w różnych formach, ponosząc przy tym duże materialne straty i w obawie przed prawnymi konsekwencjami utracenie swojego majątku – o ile nadal będzie kierował teatrem.
Powody obecnej „teatralnej katastrofy” są tak oczywiste, że zbytecznie byłoby o tym mówić. Mimo to chcemy krótko całą sprawę przedstawić ponieważ nikt dotychczas nie podjął się tego ująć w formie pisanej. Teatr jest przeważnie licznie odwiedzany w soboty i w niedzielę, również też częściej bilety sprzedawane, lecz tylko wówczas, kiedy jakaś operetka jest przedstawiana. Podczas tygodnia straszy pustostanem i nie rzadko liczba przychodzących waha się poniżej 100. Winę za to ponosi całkowicie wadliwie ustalony publiczny abonament. Abonament jest tak ograniczony, że nawet szkoda mówić. Abonament jest nieodzowny dla rozwoju każdej sceny teatralnej. Dyrektor teatru może określić liczbę odwiedzających, którzy wręcz jak magnes przyciągają niezaabonamentowanych klientów teatralnych. W gruncie rzeczy abonamenty mogą pochodzić od dobrze i lepiej sytuowanych ludzi. Brakuje takich ludzi w Bielsku-Białej? Na to pytanie jest zdecydowana odpowiedź NIE!
Pomimo chwilowej słabej koniunktury włókienniczych zakładów znajduje się w obu miastach znaczny kapitał, że nie ma mowy o żadnej recesji. Jest w Bielsku przynajmniej 400 dobrze sytuowanych, albo bogatych rodzin, które bez uszczerbku mogą wykupić abonamenty teatralne. Ta liczba będzie w zupełności wystarczająca, aby zapewnić stabilną sytuację finansową teatru.
Z obserwacji teatralnych wynika, że tylko mały ułamek elity „dobrostanu” Bielska-Białej jest tu reprezentowany. Zamożni ludzie z niewielkim wyjątkiem nie chodzą do teatru, argumentując to tym, że mają oni wiele różnych innych możliwości bywać w teatrach wielkomiejskich i nie chcą potem niweczyć swoich wrażeń oglądając prowincjonalne spektakle. Przyjąwszy, że to jest tak, lecz fakty przemawiają za czymś innym, nie uwzględnia się bowiem socjalnego aspektu tej sprawy, a więc obowiązku obywatelskiego. Wykupując abonament teatralny, ci opływający w dostatku i bo-gactwie bez uszczerbku dla siebie wpłyną na zmniejszenie dystansu między zamożnymi i biedniejszą częścią społeczeństwa i tym samym umożliwiło by to im poznanie niemieckiej sztuki teatralnej. Kupiec, rzemieślnik, urzędnik, robotnik, wykupując kartę wstępu ponoszą relatywnie większy ciężar, a oni właśnie stanowią w swej masie klientelę teatru. Niestety, oni sami nie są w stanie opłacić drogich miejsc, a bez tego teatr nie jest zdolny do należytego funkcjonowania.
Dr. Lecher stwierdził: „wspólnota publiczna w życiu każdego narodu jest konieczna i nieodzowna”. To piękne i wielkie słowa po jałowych mowach i wystąpieniach, jakie często słyszymy i jakie skutkują tym, że większość naszego społeczeństwa wycofuje się z życia publicznego. Do tego należy też niemiecka scena – nie ona ostatnia. Nie liczą się też inne opinie, że bielski teatr z powodu gorszej jakości swoich przedstawień nie jest wart odwiedzania. Oczywiście był taki krótki okres, kiedy nasz teatr artystycznie w pełni się nie rozwinął, ale ten czas minął. Obecnie bielski teatr nie ustępuje innym, podobnie dużym prowincjonalnym scenom, pod dyrekcją Richtera, od czasu dyrekcji Wolfa (...) jest roczna tendencja wzrostowa. Gdyby w tym roku przyjęte siły były nieodpowiednie, to ani panna Steier z Brünu, ani pan Illing do Karlteatru w Wiedniu – nie byliby zaangażowani. Dyrekcja teatrów w Brünu i Wiedniu też miała chyba jakieś rozeznanie, że prowincjonalny teatr nie musiałby mieć wysokiej klasy siły „pod ręką”. W określonych okolicznościach – gminy mogłyby też przyczynić się do zwiększenie klienteli teatru – oprócz subwencji. Znanym jest powszechnie fakt, że w domu ładnie urządzonym lepiej się czujemy.


Jak zatem wyglądał wówczas teatr? Dla wielu dalszy opis będzie szokiem. Nie wymagam od gminy zbyt wysokich nakładów, są jednak w teatrze takie niedogodności i mankamenty które muszą być usunięte, tak np. odgłosy szurania butami na drewnianej podłodze wywołują dużo hałasu, tak że utrudnia zrozumienie, co się mówi na scenie. Konieczne są też nowe krzesła, bowiem obecne stare są niestabilne i nawet przy słabym ruchu grożą wywróceniem. Występuje to podczas spektaklu dość często, wywołując rezonans podobny do alarmowego systemu przeciwpożarowego.
Dużą troską naszą jest również dekoracja sceny i jej oprawa wymagające wymiany wyposażenia. Zasłony są w wielu miejscach podarte, poplamione i zniszczone. Antyczne meble winny być poddane renowacji, ich pokrycia są wybladłe i stare. Teatr winien jednym słowem prezentować się odświętnie, tak aby przebywanie w nim sprawiało odwiedzającym przyjemność i poczucie komfortu.
Jako pierwszy pomysł na wyjście z kryzysu gazeta proponowała: Ze wszystkich propozycji uzdrowień stosunków w teatrze jeden z nich wydaje się być godny rozważenia. Powołanie do życia Towarzystwa Teatralnego do wspierania potrzeb materialnych Bielskiego miejskiego teatru. Ten organ dysponowałby pewnymi funduszami, a gromadząc je na przyszłość – z biegiem czasu – zaistniała by możliwość utworzenia i teatralnej orkiestry. By naraz zgromadzić na ten cel tak dużo pieniędzy – musiało by w Białce wiele wody upłynąć. Nasz teatr potrzebuje pilnej i wydatnej pomocy, którą samo społeczeństwa uzyskać może z abonamentów. Jest to jedyna droga, którą należałoby iść, a każda inna byłaby chybiona i nie-efektywna. W zbiórce z abonamentów w pierwszej kolejności widzieć trzeba tych, którzy zaangażują się w udział w Towarzystwie Teatralnym.

Kończąc ten alarmistyczny tekst gazeta stwierdza: Jeżeli to wszystko się nie powiedzie, to przyjdzie nam jubileusz ćwierćwiecza istnienia teatru bielskiego połączyć z jego zamknięciem. I dodaje na koniec, nie zapominając o Polakach i innych oponentach: Jak bardzo przez to Bielsko i z nim Biała stracą na znaczeniu i w jakim świetle w szczególności nasza niemieckość spostrzegana będzie oraz jaką satysfakcje będą mieli kpiarze i nasi oponenci, nie potrzebuję tu chyba szczególnie akcentować.
Wobec tych wszystkich okoliczności atmosfera na otwartym zebraniu w sprawie teatru w sali Domu Strzeleckiego była bardzo napięta. Przybyło na nie 400 osób, które odpowiedziały na zaproszenie burmistrza Hoffmana. Burmistrza wybrano na przewodniczącego zebrania, na zastępcę wiceburmistrza Eichlera, protokół spisywał miejski sekretarz Hildrich.



Radca handlowy Gustav Josephy, który był nieformalnym przywódcą niemieckiego ruchu nacjonalistycznego, został powitany gorącymi oklaskami. Wyjaśnił powód zwołania posiedzenia, na którym rozważana będzie kwestia przetrwania teatru i współdziałanie Rady Gminnej, mieszkańców oraz dyrekcji teatru. Wskazał na tragiczne skutki zamknięcia teatru dla Bielska i Białej. Taki smutny fakt zaowocowałby, jak przekonywał, regresem kulturalnym, narodowym i gospodarczym obu miast. W przeciwieństwie do czasów sprzed 25 lat, gdy obserwowaliśmy fascynację teatrem, dzisiaj widzimy przeciwne tendencje. Jest to zawstydzające, szczególnie gdy porówna się to z wypełnionymi po brzegi salami kinowymi, w których jest pełno kiczu. Mimo tego wszystkiego, dyrekcja pod przewodnictwem Richtera podniosła teatr na wysoki poziom artystyczny, który nie istniał za dyrekcji Wolfa ani Arlta.
Istnieje duża część publiczności, która ostentacyjnie stroni od teatru. Nie jest też dobrze, gdy wini się za wszystko lepiej sytuowanych, bowiem, przeciwnie do lansowanej opinii, publiczność w lożach jest na ogół dobrze reprezentowana. Brakuje natomiast publiczności w galeriach, gdzie mocno sfatygowane krzesła wymagają wymiany.
Josephy wyraził nadzieję, że starania dyrektora doprowadzą do zwiększenia liczby widzów teatralnych, a nawet zmiany ich gustu artystycznego, by nie preferowali tylko operetek, ale również prawdziwą sztukę teatralną. Przekonywał: Przy liczbie 30.000 mieszkańców Bielska i Białej można spokojnie zapełnić od 800 do 1000 miejsc teatralnych. Obserwując jednak drugie przedstawienie pt. „Jodłowe domy”, uzyskały one jedynie 150 K dochodu. W tym względzie nawet optymistom przyszłość teatru przedstawia się w ciemnych barwach. Abonament z pierwszych trzech miesięcy przyniósł jedynie 5765 koron. To jest 70 koron za przedstawienie wówczas, gdy do utrzymania teatru konieczny byłby wpływ z abonamentów co najmniej 300 koron za wieczór. 



W interesie ogólnym społeczeństwa leży uzupełnienie do 300-400 abonamentów. Winne za powstanie niedoboru teatralnego są wzrastające ogólne koszty utrzymania. Sama tylko muzyka za sezon wynosi ponad 24.000 koron. Inna rzecz, że różne aktorskie i muzyczne związki mogłyby swoje żądania nieco obniżyć. (...) Do tego dochodzą jeszcze koszty utrzymania budynków teatralnych i ruchomości, ubezpieczenia, amortyzacja, spłacanie odsetek budowlanych. Zamknięciem można będzie najwyżej 1/3 wszystkich wydatków zaoszczędzić. Gmina miejska może przyczynić się do uzdrowienia sytuacji finansowej teatru, przy zwyżkujących wpływach z kina dla teatru przewiduje się 5000-6000 kor. A że Biała, która też teatrem się interesuje, przyzna teatrowi jakąś subwencje. Będzie można spróbować, aby krajowa subwencja z 2000 k, na 4000 k została podwyższona. Główne wsparcie teatru leży jednak po stronie społeczeństwa poprzez liczniejsze uczestnictwo w imprezach teatralnych. Mówca zaproponował wyeliminowanie z programu operetek. Spotkało się to jednak z dezaprobatą zgromadzonych. Wszystkie podjęte środki zaradcze będą mało znaczące o ile mieszkańcy nie wyjdą naprzeciw, wówczas nie pozostanie nic innego, jak teatr zamknąć. Ten eksperyment nie pozostanie jednak wolny od ryzyka. W miejsce głodu teatralnego społeczeństwa pojawi się zupełny brak zainteresowania sztuką teatralną, wówczas Bielsko do poziomu Wadowic i Kęt spadnie. Oprócz tego wynikną również duże gospodarcze szkody. Obcy będą trzymać się z dala od Bielska. Ok. 120.000 koron wnoszonych przez teatr wpływów znikną z gospodarczego obrotu handlowego. Tyleż samo strat poniosą kupcy, przemysłowcy i rzemieślnicy. Teatr podupadnie, a z nim wszyscy ogólnie zostaną dotknięci kryzysem. Mówca podniósł pomysł powołania Towarzystwa Teatralnego, którego członkowie nie tylko przez własne składki, lecz również przez osobisty udział w spektaklach będą teatr wspierać. Za swoją wypowiedź Josephy otrzymał rzęsiste brawa.
Dyrektor teatru Richter potwierdził mobilność swojego zespołu, jednak stwierdził, że wycofanie operetek nie znajdzie powszechnego zrozumienia, a deficyt musi znaleźć pokrycie. Dr Stekel był przeciwny wycofaniu operetek z programu, połączenia teatru z inną placówką oraz jego zamknięciu. Co ciekawe stwierdził on, że dalsze „ofiary” ze strony gminy również nie znajdują jego akceptacji. Z tych powodów postawił wniosek: dzisiejsze zebranie winno gruntownie wszystkie problemy utrzymania teatru omówić, powołać Towarzystwo Teatralne i do przygotowania całego przedsięwzięcia utworzyć komitet z odpowiednimi kompetencjami.
Piesch wysunął propozycję, aby wysokie zyski z kina, sięgające ponad 10 000 koron, przeznaczyć dla teatru, a równocześnie przedłożyć wniosek do krajowego Parlamentu o zwiększenie subwencji do ok. 4 000 K.

Dla całościowego obrazu tego spotkania trzeba wspomnieć o pełnym temperamentu i zaangażowania wystąpieniu aktora Eugeniusza Preisa. Chwalił on starania dyrektora, jednak pod koniec wprawił zebranych w zdumienie, składając wniosek o... podwyżkę pensji dla aktorów. Taki postulat w momencie, gdy brakowało pieniędzy na zapłacenie podstawowych rachunków za prąd, zabrzmiał jak kiepskie motto tragikomedii. Jankowski w pełnych ironii słowach stwierdził, że to nie miejsce na przedstawianie takich żądań. Kończąc serię pomysłów uzdrowieńczych pan Bartuszka powiedział, że jest przeciwny dalszym nakładom ze strony gminy na teatr i proponuje, by kasy oszczędnościowe związków kupieckich i stowarzyszeń dopłaciły brakujące sumy.
Wiceburmistrz Eichler nie chciał powiększać deficytu miasta poprzez podnoszenie opłat i podatków, gdyż, jak słusznie zauważył, podatnicy tego nie zniosą. Syjonista Rabinowicz podniósł mocne słowa przeciwko Białej. Jako żydowski idealista życzył narodowi niemieckiemu powrotu do uświęconej prawdziwej sztuki teatralnej. Radca Josephy w swoim podsumowaniu odparł zarzuty, w tym ataki Rabinowicza na Białą i znieważenie przez pana Bartoszkę Rady Kupieckiej, wyrażając nadzieję na złagodzenie kryzysu teatralnego.
Dutsch przedstawił następujące wnioski: Zebranie ustaliło, że zamknięcie teatru przyniosłoby duże szkody dla Bielska i Białej. Tak w narodowych, kulturowych i gospodarczych stosunkach, środkami jakimi dysponujemy rozporządzamy pragniemy temu zapobiec. Rada gminna z Bielska będzie próbować w ramach posiadanych środków uzdrowić stosunki teatralne i pokryje istniejący deficyt. Zebranie żywi nadzieję, że również Śląski Krajowy Związek przez podniesienie oraz wsparcie do tego się przyczyni. Zebrani są przekonani, iż społeczeństwo przez podniesienie liczby abonamentów do teatru przyczyni się też do trwałej stabilności teatru i powołuje do tego celu, pod patronatem Rady Gminnej, Towarzystwo Teatralne. Wszystko to w porozumieniu z gminą miejską w Białej przynieść powinno wymierzony efekt. Zebranie zakończono o ½ 12 godzinie nocą.


    Pisząc o tym spotkaniu „Nowy Czas” stwierdził: Jest wiele głosów za zamknięciem teatru, który już od kilku lat walczy z ustawicznym niedoborem; atoli większość zebranych oświadczyła się za tem, aby wszystkimi środkami dążyć do tego, aby teatr został utrzymany. Dla śmiertelnie chorego trudno znaleźć środki lecznicze. Smutna to perspektywa dla 25-letniej rocznicy tego zakładu.
Jak łatwo się domyślić, cały ten system naprawczy nie uwzględniał zorganizowania polskich przedstawień w Teatrze. Nikt nawet nie zgłosił takiego postulatu, co najlepiej świadczy o ówczesnych stosunkach narodowościowych. Więcej o walce narodowej Polaków i Niemców w regionie można znaleźć w publikacjach dr. Jerzego Polaka.
„Bielitz-Bialaer Anzeiger” w kilku kolejnych artykułach wspominał czasy, gdy budowano teatr, i wzywał wszystkich mieszkańców, aby zjednoczyła ich wspólna sprawa ratowania niemieckiej świątyni sztuki. Pełno w tych tekstach apeli: Jest to nasz dług w stosunku do starych lokalnych patriotów, którym jest smutno na sercu, gdy synowie i córki naszych drogich miast siostrzanych traktują to jak zaćmienie księżyca lub łabędzi śpiew. Jesteśmy powołani pod broń, aby uratować teatr przodków. (...) Czy słyszałeś o jedności, która czyni nas silnymi miłością do sztuki, skarbu ducha narodu niemieckiego.
   Trudno stwierdzić na ile te artykuły, a na ile poczucie lokalnej solidarności sprawiły, że większość towarzystw działających na terenie miasta postawiła sobie za punkt honoru chodzenie do teatru, zwłaszcza, że dyrekcja znacząco obniżyła ceny biletów.
    Pisząc o tych problemach finansowych teatru w Bielsku trzeba wyraźnie i jasno stwierdzić, że podstawowym powodem załamania się jego finansów był wielki kryzys ekonomiczny, który narastał już od 1909 roku. Na tą niełatwą ogólną sytuacje materialną nakładały się silne starania konkurencji o widza ze strony kina, które na pewno nie ułatwiała walka narodowa, jaka tutaj się toczyła pomiędzy Polakami a Niemcami.
   W tych okolicznościach dyr. Richter ogłosił, że sezon nie zostanie przerwany i będzie trwał do 13 kwietnia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz