wtorek, 11 lipca 2017

Kalwaria oczami Andrzeja Komonieckiego

Kalwaria ma 400 lat

Niedawno na rynku wydawniczym pojawiła się jubileuszowa publikacja pt. „Wybrane zagadnienia z dziejów Kalwarii Zebrzydowskiej. Na 400-lecie pierwszej lokacji Kalwarii Zebrzydowskiej”. Redaktorem naukowym monografii jest dr hab. Andrzej Nowakowski, prof. Uniwersytetu Rzeszowskiego, autor wielu publikacji z zakresu historii regionalnej. Autorami poszczególnych rozdziałów są pracownicy naukowi Uniwersytetów Jagiellońskiego, Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie i Rzeszowskiego.


Również ja zostałem poproszony o napisanie rozdziału naukowego do monografii i popularnego w broszurze pt. „Na Kalwaryie, 400 lat pielgrzymowania do Kalwarii” .


Jeżeli chcecie Państwo poznać związki Żywiecczyzny z Kalwarią zapraszam do lektury, w której przedstawiam jak widział je kronikarz Andrzej Komoniecki.

Kalwaria oczami Andrzeja Komonieckiego cz. 1



„Dziejopis” Andrzeja Komonieckiego to bardzo specyficzne, a zarazem niezwykle cenne źródło do poznania przeszłości naszego regionu. Autor zapisków był wykształconym i niezwykle ciekawy świata człowiekiem. Pochodzący z mieszczańskiej rodziny Komoniecki żył w latach 1658-1729. Jako wójt Żywca miał w swoim życiu wiele dokonań, jednak potomni zapamiętali go jako autora działa pt. „Chronografia albo Dziejopis Żywiecki”.

Ze względu na to, że Andrzej Komoniecki był dobrze wykształcony, znał łacinę, niemiecki i czeski jak również posługiwał się piękną polszczyzną, spisana przez niego kronika jest dziełem wyjątkowym. Tym cenniejszym, że starannie zamieszczał on w niej odpisy dokumentów czy też przywilejów. Ze szczegółami relacjonował wszystkie wydarzenia, w których brał udział, a równocześnie wiernie przytaczał zasłyszane, czy też odpisane wiadomości u innych. Jak przystało na kronikarza tamtych czasów nawet o sobie pisze w trzeciej osobie. Jego działo ma wyjątkowy wymiar, gdyż obok rzeczy ważnych i tych najważniejszych zamieszcza informacje błahe, by nie powiedzieć sensacyjne. Z tego powodu często się zdarza, że na jednej karcie sąsiadują ze sobą wiadomości o bohaterach, pobożnych ludziach z informacjami w stylu „zabili go i uciekł”. Jednak chyba to właśnie sprawia, że jego kronikę się nie tylko studiuje, ale po prostu czyta z zapartym tchem. Jest to bowiem zbiór barokowych opowieści, których bohaterami są nasi przodkowie, żyjący w naszym regionie. Opisywane zjawiska i problemy są niejako tłem, aby przedstawić tutaj ludzi - ich trosk, radości, smutki i biedy, jakie sobie sprawili lub też w które zostali popchnięci przez nie zawsze życzliwych bliźnich. Z tego powodu z jego kart wyłaniają się nie tylko królowie i magnaci, ale wyjrzą na ciebie Drogi Czytelniku – jak by napisał Andrzej Kominiecki- srodze zdradliwe oczy zbója lub postraszą twarde kopyta kosmatego diabła, a w powietrzu uniesie się siarczysta woń odprawianych guseł i czarów. Jednak dla uspokojenie zaraz też znajdziesz rzeczy kilka miłość opiewających, przyjaźń i wierność. W tym krótkim opracowaniu przedstawię, jak dzieje Kalwarii i kultu Maryjnego zapisał sławny wójt żywiecki w swojej kronice.  

Na pielgrzymkowym szlaku,
czyli barokowe pielgrzymowanie.

Zwyczaj odwiedzania miejsc świętych znany jest na całym świecie. Wynika on z psycholo­gicznego przekonania lu­dzi o tym, iż w pewnych miejscach Bóg lub Jego ambasadorowie - świe­ci - są bliżej człowieka. Chrześcijanie swoją wę­drówką wyrażają publicz­nie przekonanie, że nie mają tu na ziemi stałego lądu, lecz uznają „siebie za gości i pielgrzymów na tej ziemi” (Hbr 11,13).
W okresie baroku ruch pielgrzymkowy był szczególnie związany z ciągłymi doświadczeniami (epidemie, głód, wojny), jakie nawiedzały ludzi. Przybierał on przeróżne formy i niesamowitą oprawę.
Największa pielgrzymka jaka wyszła z Żywca w XVIII wieku, zo­stała szczegółowo opisana przez jej uczestnika - Andrzeja Komonieckiego. W maju 1722 roku wyruszył cały pochód do Częstochowy rachując ludzi do ty­siąca z pospolitemi. Bractwa, cechy i wielmożne przygotowali spe­cjalne wota (łańcuszki, szaty liturgiczne, ozdoby). Pośród nich herb miasta Żywca wyrobiony, to jest głowa żubra, a między rogami orzeł (z) skrzydłami rozłożystymi. Porządek pochodu był następujący. Naj­pierw srebrny krzyż wielki wniesiono za nim wota i kotły dwa niesio­no, w które bito, a za niemi trębacze dwa od dworu pańskiego śli i trąb swoich często ogłoś wesołości przetrębując, dawali. Po nich kroczyło duchowieństwo, szlachta, mieszczanie i pospólstwo. Przeszli koło zam­ku, a następnie obeszli miasto dokoła i złożyli ornamenta i obrazy na specjalnie przygotowane wozy. Droga tej pielgrzymki wiodła przez Kęty, Oświęcim, Mysłowice, Będzin i Kozłówek, łącznie około 120 km. Kiedy kolumna przybywała do jakiegoś większego skupiska ludzi i miała tam nocować wozy, na których obrazy w szafach i puzdrach zachowa­ne były, zawsze w miasta na śród rynku na noc stawały. Wieczorem, kiedy utrudzeni piechurzy odpoczywali, gospodarze gromadzili się wokół przywiezionych wotów i wspólnie z pielgrzymami przy obra­zach pieśni nabożne na chwałę Najświętszej Pannie Maryjej wygrywa­ła, a po nich w kotły bijąc, trębacze swoje kuranty przetrębowali, że się ludziom zdawało, jakoby jakie książę albo senator wielki do miasta przyjechał. Wszystko to sprawiało, że ludność okoliczna odrywała się od swojej codzienności. Pielgrzymów traktowała jak posłańców, przez których można przesłać swoje modlitwy, prośby i dziękczynienia. Dla­tego, gdy oni przechodzili, padali przed nimi na ziemie krzyżem lub przyklękali. I tak dzień po dniu pątnicy przemierzali kolejne miejsco­wości, budząc wiarę u obserwatorów i umacniając równocześnie ją u siebie. Kiedy dotarli na miejsce, budząc powszechny podziw i za­chwyt, zatrzymali się koło kościółka św. Barbary. Tam ich uroczyście przywitały bractwa miejskie, a dwaj ojcowie Paulini wprowadzili przed oblicze Najświętszej Panienki. Wójt z Żywca i duchowni w imieniu współmieszkańców podziękowali za to że Pan Bóg i Matka Boska zawarowała miastu Żywca od morowego powietrza srogo grasującego naonczas w Krakowie i Kętach (..). Także (czasu) wojny, gdy w Polsce wielkie i długie interregnum (tu w znaczeniu zamęt wewnętrzny - JK) było, znowu gdy głód był i ludzi wiele ubogich poumierało, przecie miasto Żywiec w Opatrzności Boskiej zostało.

cdn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz